ŻEBY POWSTAŁO COŚ NOWEGO,TO COŚ STAREGO MUSI SIĘ ROZPAŚĆ

Dr Joe Dispenza & Gregg Braden https://www.youtube.com/watch?v=Qymfqtnbzik

Kochani, patrzcie proszę na daty, najbardziej na końcu, bo wciąż ten wpis uzupełniamy i tak, porobił się nam tu „troszkę” jednak chaos, ale teraz kolejne dni już będą znajdowały się chronologicznie, czyli na końcu. Może jednak, by znowu Wam ułatwić to czytanie tego, będziemy tu po prostu na początku wprowadzały daty, które są już zawarte, ok? Tylko pamiętajcie proszę jeszcze o jednej bardzo istotnej rzeczy, TO, IŻ JAKAŚ PONOWNA DATA SIĘ TU UKAŻE, NIE OZNACZA WCALE, ŻE TEN DZIEŃ JEST JUŻ CAŁKOWICIE UKONCZONY! To lecimy, a mamy tu już: CZWARTEK, 17.09, PT. 18.09., SOBOTĘ, 19.09.2020, tzn. tą właśnie piszemy, a uwierzcie nam: będzie cieeeeekawieee/ bekowo/ odjechanie, czy jak tam jeszcze inaczej to nazwać😜🤣🙄 hehe

Mamy właśnie, PIĄTEK, 18.09.2020, dziś, kochani, Mała Mi wstała jakaś nad wyraz zmęczona… Wyobraźcie sobie, że niesłychanie była zadowolona z tego, że jeszcze wczoraj podkreśliłyśmy tą datę, mówiąc, że… czuje się tak fantastycznie, taka szczęśliwa z tym, co ma, hehe 😉

[to jest dla naszej bohaterki teraz [17.09.20, godz. 18:22] tak niesamowite uczucie, gdy ona po prostu już siebie kocha, właśnie taką jaką teraz jest! I już na serio, to, że ma teraz te 2 ślady na tej brodzie po tych krostach, buhaha 🤣 w ogóle jej nie przeszkadza!]

Spójrzcie, tak, jakby już przypuszczała, że dzisiaj niekoniecznie tak dalej będzie, prawda? Ale już Wam mówię, do jakich wniosków doszła medytując, a następnie jeszcze się gimnastykując.

Nagle poczuła się tak po prostu strasznie z tym, o czym tutaj pisałyśmy, dlatego właśnie, zaraz po gimnastyce, zmieniła ten wpis na szkic. Już Wam mówię, o czym ona tak myślała, że przecież ona nie może oceniać czyjegoś życia… a dokładnie swojej mamy… I dlatego właśnie postanowiłyśmy troszkę ten wpis zmodyfikować. Gdyż Mała Mi uznała, że to jest totalnie nie fair z jej strony, by w ten sposób pisać o swojej mamie. Przecież ona również wiele przeżyła… Tu, jak zwykle włączyłam się JA do dyskusji, mówiąc:

Tak, masz całkowitą rację, to jest oczywiste, że wiele przeżyła! Ale kochana, po pierwsze Ty również! Po drugie zostałaś tutaj całkowicie sama i tak, jak wspomniałam wcześniej, radzisz sobie wręcz znakomicie! Poza tym, a może właśnie: PRZEDE WSZYSTKIM: NIE MASZ TUTAJ NIKOGO Z KIM MOGŁABYŚ WŁAŚNIE NA JAKIEŚ TAKIE „GŁĘBSZE” TEMATY tak szczerze POROZMAWIAĆ!

No, może i tak… Nie! Wróć! Zdecydowanie tak! Nawet nie wiesz, jak brakuje mi tu po prostu przyjaciela, kogoś, kto by mnie zrozumiał, a i ja sama nie czułabym się winna, że „obarczam” go/ ją tym wszystkim, co mówię…

Ok, ale może powróćmy do tego jednak „porządku” i zacznijmy pisać po prostu dalej…, bo to było, kochani, po prostu znowu „wtrącenie”. Zatem przechodzimy teraz na koniec tego wpisu, tam znajdziecie ciąg dalszy, ok? Zatem teraz po tych kropeczkach w nawiasie „(…)” macie tak naprawdę początek tego, co jeszcze wczoraj napisałyśmy z Małą Mi. Zatem voilà:

(…)

Jak ona niesamowicie się cieszy z tego, że do tego wpisu zamieściła właśnie taką dłuuuugą jednak muzę! W ten sposób będzie mogła uzupełniać go wciąż i na nowo! Juuuupiii i tylko ewentualnie dodawać jeszcze jakieś zdjęcia/ obrazki. 💪🍀🌞.

Ok, aby nie tworzyć tu jakiegoś niepotrzebnego bałaganu i chaosu, będzie dodawała kolejne rzeczy pod tym, co tutaj już zamieściła, może być?

Właśnie [godz. 8:39] skończyła swoją gimnastykę. Kochani, mamy teraz CZWARTEK, 17.IX.2020. Mała Mi ma ponownie tyyyyleeee rzeczy w swojej główce, którymi chciałaby się z Wami podzielić! Uważa niemal, że to jest jej obowiązek! Tak właśnie = taką ma obecnie tą pracę😉 = a skoro stać ją na to, to zamierza się tutaj z Wami tym dzielić = przecież, do …. jasnej Anielki, już o tym donosiła [czy może nawet SAM WSZECHŚWIAT jej to oznajmiał], że może/ prawdopodobnie również komuś z Was przez to ułatwiać to życie! Zatem lecimy 😊.

Nie będzie już tu opisywała swoich dni po kolei, bo stwierdziła, że to chyba jednak nie ma większego sensu. Może tak tylko w takim skrócie, o czym chciałby wspomnieć:

  • pożyczenie kaski bratu *
  • zaplanowana na dziś wizyta u higienistki *
  • ostatni filmik Gracjana
  • naprawa komórki! *
  • wczorajsza podróż nad morze
  • sos musztardowo – chrzanowy*
  • ogólny terror na zewnątrz/ „niewolnicy” masek *
  • balsam do ciała, plama na kolanie,
  • powstawanie do gimnastyki, okres/ gorszy nastrój/ zmęczenie
  • LI [po medytacji ogląda i udostepniła ten filmik: https://www.youtube.com/watch?v=UGkrKOyUJZ4&feature=youtu.be This Song Will Help You Face Any Challenge! RIGHT HERE] i FB
  • dzień „głodówki” [reakcja jej mamy…], no a przynajmniej mniejszego/ lżejszego jedzenia

Stwierdziła, że w zamian za to, doniesie tu o czymś, co jest dla niej szalenie ważne. A mianowicie o m.in. o swojej mamie. Przy okazji odniesie się tu również choć trochę do tego ostatniego nagrania Gracjana: Wystraszysz się gdy zobaczysz ile Cię kosztuje ta jedna negatywna osoba, obejrzała go już wprawdzie do końca, lecz nie zdążyła jeszcze porobić z niego dokładnych notatek. Z pewnością dokonana tego… zapewne wkrótce 😉.

Lecz w pierwszej kolejności chciała się tu z Wami podzielić pewnym przemyśleniem, z którego, moi drodzy, ona już DAWNO ZDAJE SOBIE SPRAWĘ! A mianowicie, dobrze to wie/ dostrzega i doskonale widzi, jaką…, może te słowa „negatywną/ pesymistyczną” , osobą byłoby tu nie do końca zrozumiane przez Was! Bo jej mama jest przecież dobrym człowiekiem [hehe, tak Gracjan, spokojnie się możesz teraz z tego śmiać, bo to jest przecież niemal, jak cytat z Twojego ostatniego nagrania…] Jednak żeby było „zabawniej” ona [jej mama] również poniekąd zdaje sobie z tego sprawę, może nie: że jest „negatywna i tym samym TOKSYCZNA”, lecz dobrze wie, że jest jednak pesymistką. Tylko tak sobie Mała Mi myśli: „ok, ale co z tego, że ona o tym wie, JAK NIC Z TYM WIĘCEJ/ DALEJ NIE ROBI???”

Wyobraźcie sobie, że nasza „gwiazda” właśnie jakoś zawsze przed kolejnym spotkaniem ze swoją rodzicielką odczuwa, że jest jakaś taka właśnie „wypruta”, że traci tą swoją energię i ten optymizm, na który zresztą musiała długo pracować, no a już szczególnie po tym wypadku i tych jej kolejnych, jakże „budujących” zdarzeniach 🙈😝🤦‍♀️.

Doniesie tu jednak, że, kochani, nawet nie macie pojęcia, jak w takim razie ONA SIĘ PO PROSTU CIESZY, ŻE NIE MIESZKA TAM RAZEM Z NIĄ! O tym już tu przecież nie raz wspominała, a żeby było „zabawniej” również nieraz rzekła to jej samej, rozumiecie? W dodatku, np. dzisiaj właśnie wykonując jeszcze swoje ćwiczenia, usłyszała sygnał na swojej komórce i … to był oczywiście Messenger, a dokładnie kolejny obrazek/ obrazeczek = „obrazuniek” od jej mamy:

I słuchajcie w tym momencie Mała Mi sobie pomyślała [rozgoryczona niemal jednak, że ta jej coś takiego wysyła…] to przecież świadczy TYLKO I WYŁĄCZNIE O TYM, JAKĄ ONA SAMA JEST NIESTETY NADAL NIEPEWNĄ I NIEDOWARTOŚCIOWANĄ OSOBĄ! Ale słuchajcie, tak sobie pomyślała znowu, że: „no cholera, przecież rodziny/ rodziców się nie wybiera = tzn. nasza „gwiazda” ma inne zdanie na ten temat: ONA BARDZO W TO WIERZY, ŻE NAJWIDOCZNIEJ WŁAŚNIE TAKĄ RODZINĘ SOBIE WYBRAŁA! Tak dokładnie! Z tymi wszystkimi traumami… A jest ich naprawdę dużo…

Wiecie, o czym ona sobie w ogóle myśli, tak naprawdę odkąd usłyszała to od albo tej terapeutki Bogumiły Sowińskiej, albo tej numerolog [kurcze, teraz już nie pamięta nawet dokładnie…] w każdym razie w tej klinice OdNowa usłyszała, że najwidoczniej w tych pokoleniach jej mamy „coś” musiało być…

Moi drodzy, nie uwierzycie, o czym pomyślała jeszcze ćwicząc ta nasza „gwiazda”, że [oczywiście tak upraszczając wszystko maksymalnie], że wiecie, jak to jest, jak urodzi się w rodzinie jednak jakieś „niedomagające/ chore/ upośledzone/niepełnosprawne” dziecko. To przecież czy rodzic je odrzuci i nie zaakceptuje, świadczy tylko o nim samym, nieprawdaż? Zatem Mała Mi pomyślała, że: „no trudno, oczywiście, że chciałabym mieć tą wspierającą mamę, ale najwidoczniej sama to wybrałam, właśnie taką rodzinę, więc nie mogę narzekać więcej. Będę wierzyła w to, że

Poza tym, moi drodzy, ja naprawdę nadal nie uważam, że jestem jakaś strasznie „biedna” i pokrzywdzona przez los! Dobrze to wiem, że istnieją przecież ludzie w o wiele gorszych sytuacjach…

Kochani, zawsze może być przecież gorzej, nieprawdaż? A muszę Wam powiedzieć, że doskonale to dostrzegam, jak wiele Mała Mi już nauczyła się z tego życia! Drugiej tak wyjątkowej i dzielnej osoby, to ja naprawdę jeszcze nie miałam okazji spotkać!

Słuchajcie, tak jej to [co usłyszała w tej klinice] zapadło w pamięci, w dodatku ona to doskonale dostrzega, jakim człowiekiem jest jej własna matka! Nie miała przecież nigdy w niej wsparcia! FAKTYCZNEGO, takiego, jakiego człowiek/ DZIECKO naprawdę potrzebuje! Ale to już „pal licho”- rzekła…

Nie, moja droga, wcale to nie do końca prawda! I nie żadne „pal licho”! Wiem, jak to straszne może się Tobie teraz wydać = ale kochana moja… chyba właśnie ten wypadek „obudził”/ wywołał/ spowodował w Tobie jeszcze rozerwanie tej dziury, która zrobiła się w Tobie poprzez to, że nie mogłaś być tak naprawdę po prostu dzieckiem u siebie w tej 3 osobowej rodzinie… I to się ciągle, jak widzisz, w Tobie odzywa, bo najwidoczniej masz to jeszcze „nieprzepracowane/ nie odbyłaś najwidoczniej wciąż tej „żałoby” i dlatego ta „rana” pozostawała taka otwarta i nadal się porządnie i dobrze nie zabliźniła!

Przestań, błagam! To jest dla mnie teraz takie potworne wręcz, BO JAK NIBY MOŻE 38-LETNIA KOBIETA NAD TYM TERAZ PŁAKAĆ? Nie mogę tu już po prostu …

Kochana, a kto powiedział, że jest jakiś określony wiek dla płaczu? Ty, moja droga, najwidoczniej zbyt często przed tym uciekałaś! I wciąż nie przyznawałaś się do tego, że masz w sobie tak naprawdę nadal takie „niekochane/ poranione” i nie okłamujmy się, ale jednak „porzucone” dziecko” w środku… Bo co z tego, że niby miałaś tą mamę, skoro to Ty musiałaś to wszystko dźwigać! Wzięłaś przecież na swoje barki tak dużo…, będąc jeszcze tylko dzieckiem, które potrzebuje miłości, a przede wszystkim BEZPIECZEŃSTWA! Ty go w istocie, nie ukrywajmy, tak naprawdę NIGDY NIE MIAŁAŚ!

W dodatku nie zmierzyłaś się z tym wszystkim przecież ANI RAZU, bo wciąż albo coś wypadało/ nie chciałaś robić z siebie małego dziecka, nawet jak jeszcze nim byłaś! I właśnie wtedy teoretycznie mogłabyś jeszcze popłakać, ale nie robiłaś tego, bo przecież już nawet mając 3 latka! wzięłaś na siebie taki właśnie „ciężar”! A dobrze wiedziałaś, że jesteś tą „starszą” i już przyjęłaś sama na siebie taką rolę właśnie wtedy, tej wspierającej osoby!

Dobrze, mam nadzieję już to wiesz, ile na siebie wzięłaś już wtedy… Teraz jak to mówię, to przypomina mi się, że już kiedyś podejmowałyśmy przecież ten temat, wtedy nawet próbowałyśmy dopatrywać się w tej jakże „patowej” sytuacji plusów. Co nam się przecież udało, pamiętasz? Bo kochana moja, jestem, tak jak i Ty, osobą, która stara się szukać jednak jakichś rozwiązań, no a przynajmniej dobrych stron i jakichś „plusów”. Zatem, już mamy kolejny: ODKRYŁYŚMY WŁAŚNIE TWOJĄ NAJWIĘKSZĄ TRAUMĘ! I nazwałyśmy ją po imieniu! I teraz musimy się nią po prostu zająć!

Ja już naprawdę nie mogę… Nie daję sobie już dalej z tym rady… ze sobą taką… Czuję tu po prostu już przesyt… tym wszystkim… Zwłaszcza teraz… czuję się taka znowu do niczego…

Proszę Cię, nie myśl teraz o sobie absolutnie źle! Kochana, nie zapominaj proszę, że ja jestem tu z Tobą i nigdy Ciebie nie opuszczę! Choć tu do mnie, to póki co, ja Ciebie jeszcze obejmę i tak bardzo przytulę, jak tego tylko takie małe poranione dziecko wciąż potrzebuje. Pamiętaj o jednym:

Nawet nie wiesz, jak ja marzę o tym, aby spotkać kogoś takiego, kto potrafiłby mnie tak przytulić, bym mogła się tak w końcu poczuć, jak przedstawia ten obrazek:

To teraz jeszcze powrót do tego, o czym donosiłyśmy tutaj poprzednio:

Wiecie, że ona jeszcze w ŚRODĘ, [16.09.20], kończąc już [tak, znacznie bardziej pasuje tu: wreszcie/ w końcu! hehe😋] czytanie tej swojej „Biblii”: Joseph Murphy „Wykorzystaj swój potencjał przez Potęgę Podświadomości(…)” napotkała na taki fragment… Coś o tym, że dokładnie to, co życzysz innym, to samo przydarzy się Tobie [nie może teraz odnaleźć nawet tego cytatu], ale to jest przecież oczywiste, nawet sam Gracjan o tym również wspominał… [spójrzcie w ogóle, znowu On przyszedł jej tu na myśl😉].

Ona już naprawdę doskonale o tym wie, tzn. nie będzie twierdziła, że wiedziała o tym zawsze! Ostatnie jednak lata jej życia, dokładnie jej wskazywały na to, że tak jest… Mała Mi poczuła się w tym momencie tak strasznie/ podle wręcz! Że ona ma takie myśli wobec swojej własnej matki… Ale JA zaraz rozwinęłam temat:

To jakie masz te myśli wobec własnej rodzicielki, moja kochana?

Że wiesz, tak bardzo chciałabym być od niej z daleka, jak najdalej, rozumiesz? To przecież raczej nie jest normalne, żeby nie stwierdzić „straszne” i jakieś „chore” wręcz, prawda?

Może inaczej: nie powinno być normalne! Ja jednak potrafię zrozumieć to doskonale! Przecież, przepraszam Cię bardzo, ale TY NIE MOGŁAŚ BYĆ NIGDY DZIECKIEM u siebie w rodzinie! Zatem dla mnie to jest naprawdę całkowicie zrozumiałe, to, jak się teraz z tym czujesz! I dobrze wiem/ widzę to po Tobie, jak się z tym męczysz, że masz w ogóle takie uczucia wobec własnej mamy… Hm… choć patrząc na was, widzę, jak niewiele was jednak łączy… nie masz tak szczerze mówiąc, w ogóle ochoty na jakieś „głębsze” rozmowy, bo przecież NIGDY Z NIĄ TAK NIE ROZMAWIAŁAŚ!

Twoja mama nie była przecież nigdy nawet jak Twoja „dobra koleżanka”, nie mówiąc już nic o jakiejś „przyjaciółce”, bo o to chyba w ogóle jest trudno pomiędzy różnicą pokoleń. To była i jest po prostu Twoja mama i hm… tylko, albo aż to [bo przecież niektórzy w ogóle nie mają nikogo…]. Poza tym, moja droga, nie zapominaj o tym, że zawsze byłaś taką osobą, która nie lubiła „mówić”, tylko po to, aby „mówić”. Dla Ciebie to nie miało nigdy większego sensu, takie po prostu „gadanie o byle czym”. O tzw. „dupie Maryni” 😜

Z pewnością te wszystkie zdarzenia Ciebie tak właśnie ukształtowały i zmieniły również, ale czy coś w tym złego, się pytam? Dobrze wiemy, że NIC NIE POZOSTAJE TAKIE SAMO! I „jedyną STAŁĄ RZECZĄ” W NASZYM ŻYCIU JEST ZMIANA! Choć oczywiście, Twoja mama pamięta jeszcze te czasy, jak Ty kiedyś choćby przychodząc ze szkoły [podstawowej] tak jej jeszcze opowiadałaś o tym, co było, co się tam wydarzyło. I jej najzwyczajniej w świecie tego teraz brakuje, jak widać… A pomyśl jeszcze o tym, że może Ty znowu wtedy, już jako jeszcze przecież dziecko, jakoś intuicyjnie to wyczuwałaś… No nie wiem, ale tak przyszło mi to właśnie na myśl…, więc się tym z Tobą dzielę…

Tak, uwierz mi naprawdę jej tego brakuje! Tylko, że tak myślę sobie, cholera, ale od czasów podstawówki to raczej duuuużo czasu już minęło! Zresztą później już nawet sama mi mówiła, że ja przecież i tak nie byłam nigdy taką otwartą osobą, nie dzieliłam się z nią wszystkim i wcale tak nie opowiadałam… Zazwyczaj odzywałam się zawsze tylko wtedy, gdy coś do powiedzenia rzeczywiście miałam… Więc naprawdę trudno mi pojąć to jej „cofnięcie” w czasie 😛

Powiem tylko jeszcze taką chyba „oczywistość” = ja również nie chciałabym mieszkać z tak pesymistyczną osobą. Naprawdę nie widzę w tym niczego złego, przyznanie tego otwarcie! Przecież to, iż mieszkasz w innym mieście, już stanowi dla Ciebie niejako jakąś „barierę”/ granicę.

Dokładnie w ten sam sposób sobie pomyślałam, wiesz? Że spójrz, jakby sam WSZECHŚWIAT od zawsze mnie „chronił”! ON przecież dobrze wiedział, jaką osobą jest moja mama, tzn. nie wiem dokładnie, czy zawsze taka była, ale taką się niestety STAŁA i co więcej raczej chyba niewiele robi, by jakoś temu „przeciwdziałać”. boooszeee i właśnie w tym momencie sobie myślę, na jaką, cholera, WYRODNĄ CÓRKĄ teraz wychodzę, żeby tak mówić w ogóle o własnej rodzicielce…

Ale, kochana, Ty przecież stwierdzasz tu jedynie fakty! Co więcej, jak wspominałaś już o tym nie raz, Twoja mama zdaje sobie z tego sprawę, jaką stała się osobą! I tu wcale nie chodzi o to, że ona jest złym człowiekiem! Nie! Po prostu te wszystkie zdarzenia tak na nią wpłynęły i zrobiły z niej taką właśnie kobietę! W dodatku, jak już nie raz to dostrzegłaś, ona BARDZO SIĘ RÓŻNI OD CIEBIE! Ogólnie postawą, a przede wszystkim podejściem do życia!

Lepiej bym chyba tego nie wyraziła… Wiesz, co ona do mnie ostatnio powiedziała? Że ten mój zły nastrój i to, że tak często się teraz denerwuję, TO Z PEWNOŚCIĄ REZULTAT TEGO, ŻE ODSTAWIŁAM SOBIE PRZYJMOWANIE TYCH [prawie] WSZYSTKICH LEKÓW! Rozumiesz??? No mi się to po prostu w głowie nie mieści, jak można zwalać wszystko na te leki! „Kocham” wręcz to jej myślenie… Że kurna są choroby, na które niestety trzeba do końca niemal życia przyjmować jakieś lekarstwa… Poważnie, w takich momentach, chce mi się wręcz płakać, bo myślę sobie wtedy: TO GDZIE JEST TA TWOJA WIARA…[do cholery…]???

Choć, chyba nie! Muszę to jednak sprostować: Pisałam już o tym przecież kiedyś wcześniej, na czym ta „jej” wiara polega…, choćby w tym wpisie: [https://niesklasyfikowana.com/2020/01/01/musimy-pracowac-nad-osiagnieciem-naszych-celow-choc-po-drodze-mozemy-doswiadczac-cierpienia-i-smutku/] niby twierdzi, że wierzy w „Boga”, ale odnoszę nieustanne wrażenie, że ten „jej” Bóg i ta wiara są tak cholernie ograniczone… Ona naprawdę doskonale to wiemy obydwie, nie potrafi wierzyć w takie NIEREALNE/ NIESTWORZONE RZECZY, czyli CUDA, wyobrażasz to sobie? Kobieta, której właściwie DWOJE DZIECI NIE ZGINĘŁO CUDEM WŁAŚNIE! Ja jestem naprawdę zdecydowanie inna! Wierzę w to bardzo, no a zwłaszcza, jak jestem w takim dobrym nastroju, jak teraz 😉 Mam w sobie tyle znowu siły i wiary! I BARDZO CHCIAŁABYM NIE TYLKO WIERZYĆ W TO, ALE TAKŻE TAK WŁAŚNIE POSTĘPOWAĆ I „DZIAŁAĆ”

Tak, ja również to dobrze widzę… Twoja mama niestety, może nie będę twierdziła, że „nie wyciągnęła” żadnych lekcji i wniosków z tych trudnych i ciężkich zdarzeń, bo dobrze wiemy, że to przecież nie jest możliwe! Jednak najwidoczniej nie jest tak bystra i inteligenta/ mądra, jak Ty! Cóż tu mogę rzec, niektórzy są przecież bardziej „oporni”, a może raczej dokładnie tak, jak podzielił ludzi na te 2 typy sam J.Murphy:

[111] Mamy dziś na ziemi dwa rodzaje ludzi – TYLKO dwa rodzaje, nie więcej i nie mniej. (…): 1) ci, którzy się WZNOSZĄ i 2) ci, którzy się PODPIERAJĄ. (…) JESTEŚ TU, ABY STAWIAĆ CZOŁO WYZWANIOM, PROBLEMOM I TRUDNOŚCIOM I JE PRZEZWYCIĘŻAĆ. Nie jesteś tu po to, aby przed nimi uciekać. CAŁA RADOŚĆ POLEGA NA POKONYWANIU TRUDNOŚCI. BĄDŹ TYM, KTÓRY SIĘ DŹWIGA, ZDAJĄC SOBIE SPRAWĘ, ŻE WSPIERA CIĘ NIESKOŃCZONA MOC! Ta moc będzie cię wynosić, uzdrawiać, inspirować, otwierać przed tobą nowe drzwi, podsuwać twórcze pomysły i dawać poczucie głębokiego bezpieczeństwa dzięki oparciu w tym, co się nie zmienia i zawsze jest takie samo – wczoraj, dzisiaj i zawsze. DO CIEBIE NALEŻY UWIERZENIE W TĘ OBECNOŚĆ I ZAUFANIE JEJ, A W TWOIM ŻYCIU ZACZNĄ WYDARZAĆ SIĘ CUDA!

Kochanie siebie jest po prostu uznaniem, czcią, wychwalaniem i poważaniem mieszkającego w tobie Żywego Ducha, Najwyższego i Wszechmocnego. Najwyższa Mądrość stworzyła cię, porusza tobą i wspiera cię (…)

Nie możemy też zmienić umysłów i sposobu myślenia innych ludzi – ale możemy zmienić siebie. Kto jest w stanie powstrzymać albo zakłócić pracę twojego umysłu, wyobraźni czy woli?

194 Kochanie siebie jest po prostu uznaniem, czcią, wychwalaniem i poważaniem mieszkającego w tobie Żywego Ducha, Najwyższego i Wszechmocnego. Najwyższa Mądrość stworzyła cię, porusz tobą i wspiera cię (…) Joseph Murphy „Wykorzystaj swój potencjał przez Potęgę Podświadomości(…)”

No dobrze, kochani, teraz mamy już godz. 14:19, na 15:30 ma być nasza „gwiazda” na tym zabiegu „higienizacji” [chodzi o zęby i jamę ustną oczywiście😋], więc chciałaby się jeszcze choćby ubrać, bo ząbki ma już dawno umyte . Także teraz puści to „w świat”, tak jak jest, a później z pewnością będzie jeszcze dokańczać. Tak więc nasze tradycyjne pożegnanie i do zobaczenia💁‍♀️:

see You soon/ Bis später!

Powróciła już, moi mili, z tego „zabiegu” higienizacji [więcej o nim przeczytać możecie choćby na tej str.: https://www.medonet.pl/zdrowie,higienizacja-zebow—na-czym-polega-i-kiedy-sie-na-nia-zdecydowac-,artykul,1734485.html%5D. Muszę Wam powiedzieć, że wyszła stamtąd z taaaakim wielkim uśmiechem, hehe 😊

Ale może od początku, jak ta nasza gwiazda wyglądała, nim tam w ogóle wyszła. Pamiętała jeszcze, że wczorajszy dzień był taki cudny ciepły, jak wybrała się na tą plażę. Ok, to o tym również może tutaj właśnie teraz doniesiemy, albo nie! O tym będzie dalej, bo teraz póki to jeszcze dobrze pamięta, bo jest przecież takie „świeżutkie”, to jednak o tym jej wyjściu, zatem najpierw jej fotki, jak ona w ogóle wyglądała:

Będąc tam w środku, zaczęła już mieć w pewnym momencie z siebie/ z całej tej sytuacji, po prostu niezłą bekę. Najbardziej chyba z tego, że mając tam tak otwartą buzię nie mogła przecież w ogóle ani ROZMAWIAĆ, ANI NAWET PRZEŁYKAĆ ŚLINY… W dodatku, jak miała tak odsłonięte te usta, to nagle poczuła taki „dyskomfort”, bo zaczęło jej być po prostu zimno w zęby…, hehe,😜 No powaga! Padniecie ze śmiechu, jak ją zaraz tam zobaczycie. Pani „higienistka” umieściła jej w jamie ustnej takie specjalne „coś”, by ta jej szczęka cała była tak dobrze widoczna i miała do niej komfortowy dostęp! Kurczę, teraz już nawet zapomniała, jak to się nazywa, ale zaraz zobaczycie, jak to wyglądało, tzn. dokładniej ona z tym „czymś”, buhaha🤣. No serio, nawet jak patrzy na siebie teraz na tych fotkach, to parska ze śmiechu 🤦‍♀️😂🙄.

Na koniec cyknęła jeszcze sobie taką fokę, już na stojąco, hehe. A usłyszała tam kochani od tej higienistki, która była niesamowicie miłą kobietą i wszystko jej tłumaczyła, co właśnie wykonuje, jak i czemu ma to w ogóle służyć. W każdym razie, jak zobaczyła jej zęby i szczękę to powiedziała, że ma bardzo ładne i równe zęby. Po czym jeszcze dodała: w ogóle z pani jest bardzo ładna kobieta 😊.

Wiecie, cóż było dla niej najfajniejsze? Że ona sama nie tylko to wiedziała, poważnie to jest dla naszej bohaterki teraz [17.09.20, godz. 18:22] tak niesamowite uczucie, gdy ona po prostu już siebie kocha, właśnie taką jaką teraz jest! I już na serio, to, że ma teraz te 2 ślady na tej brodzie po tych krostach, buhaha 🤣 w ogóle jej nie przeszkadza!

To, ok. to już mamy zaliczone: choć taki wstępny OPIS TEJ HIGIENIZACJI, czyli to już możemy sobie odhaczyć takim właśnie ptaszkiem = „V”, a zrobiła to właśnie pogrubioną czcionką i za pomocą *. To jeszcze tylko wspomni, że właśnie po tym „zabiegu” udała się jeszcze do warzywniaka, tam, gdzie sprzedaje p. Piotr i zaniosła mu tam ten „sos musztardowo – chrzanowy”, który ostatnio u niego właśnie zakupiła. A to było tak: bardzo chciała zakupić i musztardę i chrzan, a wtedy p. Piotr przekonał ją do tego pysznego sosu… „cygańskiego”.

Nasz „gwiazda” pomyślała, no ok., skoro jest „taki pyszny”, to przecież trzeba spróbować i moi drodzy zakupiła właśnie. Jednak po przyjściu do domu, po otwarciu go, spojrzała jeszcze raz na jego skład… i nie wiem, czy dostrzegacie tutaj dobrze… W każdym razie ona, jak widzi w składzie jeszcze Guma guar (E412), cukier, substancje konserwujące + w dodatku te wszystkie „E„, to już ją to „wystrasza”, hehe. Mała Mi boi się bowiem wszelkich sztuczności! I woli ich wielkim łukiem omijać.

Zatem udała się jeszcze na koniec do p. Piotra właśnie i prócz produktów, które również zakupiła, m.in. włoszczyznę, bo nasza bohaterka planuje ugotować w końcu rosół! Po prostu oddała mu go i rzekła wprost, że już próbowała i rzeczywiście w smaku jest „całkiem, całkiem”. Ale powiedziała, że wystraszyła się najzwyczajniej w świecie tego składu, jak już go w końcu przeczytała i dlatego nie widzi większego sensu, by wyrzucać coś, co komuś jednak smakuje. Zatem przyniosła go po prostu dla pana Piotra i pani Jagody.

A ponieważ już postanowiła sobie, że ugotuje w końcu ten rosół, zatem już zaczęła się zaopatrywać w potrzebne do niego rzeczy. Jutro jeszcze tylko uda się po kawałek jakiegoś udka do rzeźnika! I następnie zacznie swoje gotowanie tej zdrowej jednak zupki! A dzisiaj, zaszła jeszcze do „kerfa”, gdzie zakupiła również makaron, a przy okazji wzięła także sodę oczyszczoną, bo pani higienistka doradziła jej, że aby nie odczuwać jakichś ewentualnych „nieprzyjemności” w jamie ustnej po tym zabiegu właśnie, można wykonać sobie jeszcze płukankę z łyżeczki sody rozpuszczonej w wodzie. Mała Mi już to wykonała!

Kobieta doradziła jej również, by nie spożywała dziś i jutro potraw mogących „zabarwić” jej zęby, czyli np. buraki, zupa pomidorowa, marchew, kawa itp. Tzn. ona mówiła to do niej, jak ta miała w swojej szczęce już włożone to „coś”, buhaha, więc nasza „gwiazda” już nawet nie próbowała jej rzec, że dziś nic generalnie nie je, no prócz kawałka arbuza, którego sobie jednak pokroiła 😜.

Raaany, wiecie cóż dojrzała właśnie na fejsie? ŻE DZIŚ MA BYĆ PONOWNIE NÓW, tak jakoś ją to tym bardziej fajnie nastraja, hehe. Choć nie bardzo pamięta, z czym to się w ogóle wiąże, ale ok., zaraz o to zapyta „wujka Google”😋, bo ona LUBI WIEDZIEĆ!

NÓW KSIĘŻYCA – 17 WRZEŚNIA 2020 – WOKÓŁ NOWIU I PEŁNI – 17.09.2020 ZACZĄŁ SIĘ ON W OGÓLE JUŻ O GODZINIE 13! https://www.youtube.com/watch?v=IUglxFFjxF0 właśnie sobie tego odsłuchuje, boooszeee, dla niej to, co właśnie słyszy jest takie niesamowite wręcz. To teraz pokusimy się o krótką charakteryzację tego [wg. oczywiście wyżej wymienionego filmiku i tego, co opowiada ta pani astrolog], zatem po prostu cytujemy:

  • wszystko, co związane ze zmianą, z podsumowywaniem dotychczasowych doświadczeń stoi przed nami otworem, TO JEST CZAS PLONÓW! Zbieramy pewne efekty, owoce swoich starań
  • ten nów przypomina zręcznie „poskręcane supełki”
  • to nów, gdzie uważnie się rozglądamy (…), odważnie spoglądamy w dal i przyswajamy doświadczenia z „owej dali”, może to być dal bardziej odległa, bądź nieco bliższa, ale jest to zawsze dal
  • upadają w związku z tym [jak się przyglądamy tym doświadczeniom i temu, co się gdzieś tam dzieje] przekonania dotyczące trwałości i sensowności tego, co robimy (…)
  • różnica pomiędzy tym, co robimy, a efektami tej pracy, efektami naszych działań/ starań/ naszej energii, naszej pracy nad sobą, naszej pracy nad zadaniami (…) nie koniecznie nas zadowala i… różnica pomiędzy tym, co chcemy uzyskać, a co uzyskujemy może nas doprowadzić do bólu głowy
  • i w związku z tym ten nów, jako, że jest w znaku zmiennym, bo w PANNIE może być początkiem odwrotów od pewnych naszych starań, zamierzonych działań i to nie są działania, które podjęliśmy powiedzmy miesiąc, dwa, trzy [temu/ wstecz]
  • Nie! to może być historia o wiele wiele dłuższa, ta historia ma różne oblicza (…)
  • wieści z daleka mogą dawać nam tym razem szerszą perspektywę, byleby tylko umieć skupić się na szczegółach, wyodrębnić sprawy dla siebie najważniejsze/ najistotniejsze, oddzielić „blagę”(?) od treści (…) i sedno zostawiamy sobie na „deser”, delektujemy się nim, chociaż to „delektowanie się” może być trudne, dostaniemy inny przysmak niż zazwyczaj
  • TO NÓW SŁUŻĄCY DO WYZNACZANIA SOBIE STAŁYCH PRZEKONAŃ, albo do próby wejścia w takie stałe przekonania (…)
  • czyli wiadomo, na czym oprzeć swoje przekonania, to, co może boleć, to fakt, że nie mają racji ci, co blisko, tylko Ci, co dalej, ci, co opowiadali, że pewnego rodzaju historie lubią się powtarzać i nie do końca należy wierzyć temu, co najbliżej (…)
  • jeżeli to, co robimy nam się nie podoba, to pamiętajmy, że tylko my sami możemy to zmienić!
  • to jest taki nów, kiedy przekonujemy się, że możemy liczyć tylko na siebie przede wszystkim, że my jesteśmy kreatorkami i kreatorami własnego świata (…)
  • że nasze przypuszczenia, takie wydawałoby się, że „filozoficzne”/ odległe od realu, są prawdą! a to, co wydawało się być statystyką udowodnioną, niestety przestaje działać

Szczerze mówiąc, nie bardzo rozumie tu te informacje o tych znakach/ planetach, dlatego nawet już w to nie wchodziła, pomijała po prostu kropkami (…), ale jak ujrzała 9 (dzień jej urodzin!) i cyfrę 2 to skojarzyło sobie to dziewczę od razu z Gracjanem właśnie (bo bliźniak/ Polak vs. Grek/ mieści w sobie przecież całkowicie różne skrajności itp.) = „tragikomedia mała między 2-gim a 9-tym domem.” 😜

  • 2-gi dom zawsze mówi o wartościach! gdzie szukać prawdy i kto ową prawdę reprezentuje?
  • i w związku z tym, to może być sytuacja nowiu, która jest sytuacją wyzwaniową, ponieważ to, co „swoje/ bliskie/ znane” nie koniecznie musi być prawdziwe, a to, co „cudze” może się okazać całkiem rzetelne
  • = WŁASNE/ SWOJE PODEJŚCIE JEST NAJWAŻNIEJSZE [własna koszula bliższa ciału], a niekoniecznie to podejście, które z „czegoś tam” wynika! (…)
  • pozostańcie przy swoich osądach, przy swoim zdaniu, nawet jeśli musicie ostro zmienić kurs, jeżeli powiesz komuś bliskiemu: To, co mówisz niekoniecznie jest moje i niekoniecznie mi się podoba [10:02]

Ok, kochani, to na tym chyba już zakończymy, jest godz 21:33 i Mała Mi przebrała się już w piżamkę [po 2 nockach w tej cienkiej, powróciła obecnie do tej granatowej :P] także życzymy Wam dobrej i spokojnej, choć szczerze mówiąc już zaczyna odczuwać jakiś „dziwny ból głowy”, hehe 😛 Ah… już teraz nawet nie wie, czy to czasem już sama sobie nie wywołała… tym, że usłyszała o podobnej rzeczy przy tym nowiu właśnie…

No trudno, tabletkę już tak czy tak wzięła, także teraz nic innego jak „lulu”, choć słuchajcie znając ją z pewnością powróci dziś znowu do tych swoich „magicznych” wręcz wyobrażeń… naturalnie o TYM SWOIM JEDYNYM, bo dziś ma znowu taki czas… chyba fajny, choć odczuwa już jakby „ból głowy”… 🤦‍♀️

(…)

Kochani, Mała Mi naprawdę czuje się taka właśnie tyle razy „popaprana” wręcz, jak choćby dzisiaj… Niby wykonała dziś PIĄTEK, 18.IX.2020 to swoje poranne MGŚ. Tzn. po gimnastyce wstała jednak i ubrała się, bo chciała jeszcze wyjść po banany do swojego müsli. Wczoraj ich bowiem nie zakupiła, ponieważ już żadnych nie było, ale jak p. Piotr rzekł jej, że będą dzisiaj, to już nie wracała nawet do „kerfa”, tylko pomyślała, że zrobi sobie jeszcze dzisiaj spacer tam właśnie.

Jednak, moi drodzy, ona tak bardzo to odczuwa, że jest tu po prostu strasznie samotna… Nawet nie macie pojęcia, jak ona chciałaby, aby ją ktoś przytulił, wysłuchał i dał jej po prostu jakieś „wsparcie” po prostu swoją obecnością… Dziś np. wszystko toczyło się jej nie do końca w taki sposób, jak ona tego chciała…

Po prostu tak strasznie chce jej się płakać i niestety ona nadal nie potrafi tego robić… no a już przynajmniej tak wiecie, raz, a porządnie, jak powinna się w końcu wypłakać… Nie macie nawet pojęcia, jak jest mi jej żal, bo niesamowicie to dobrze widzę, ile ona ma wciąż w sobie tego … smutku i jednak chyba, czego wciąż nie może w sobie zrozumieć, ale… tego żalu… z dzieciństwa jeszcze…

Z tego właśnie powodu tak bardzo chciałaby mieć tutaj przyjaciela, który by jej pomógł to jej życie ogarnąć/ ogarniać dalej…

A poniżej jej kolejne zdjęcie, które sobie dziś jeszcze zrobiła, przed wyjściem, a właściwie wyjazdem [bo musiała pojechać przecież do centrum] do Gzelli, gdzie zakupiła to mięsko na rosół, którego już dzisiaj nie miała nawet siły gotować…

Kochani, czy Wy w ogóle wyobrażacie sobie, jaki ona zawsze odczuwa jednak dyskomfort robiąc sobie te fotki w tym swoim pokoju? Hm… ale nie chodzi jej tu już w ogóle o siebie, tylko raczej o to, że niemal zawsze ma tam jeszcze jakieś porozrzucane gdzieś rzeczy, buhaha🤣 . Tak i ona właśnie się tym przejmuje, że wiecie, może nie wychodzi na taką znowu „porządną”, ale po prostu już czasem nie ma najzwyczajniej w świecie siły…, jak choćby dziś, tylko szybko „przesunęła” te walające się wciąż gdzieś tam rzeczy, aby je usunąć z kadru zdjęcia…

Jutro ma zamiar już zabrać się za ten rosół i ponownie posprzątać to swoje mieszkanko 😛 Tak i dobrze wie, że wciąż miała się odnieść tu do tak wielu rzeczy… Ale już to wszystko ją po prostu męczy… i to biedactwo najzwyczajniej w świecie zaczęło się już w tym wszystkim tu gubić. Tak się boi już nawet wspominać o tym, że ona tak bardzo chciałaby mieć przy sobie ponownie kogoś takiego/ tak dojrzałego i tyle wiedzącego, jak ten Gracjan właśnie…

Muszę Wam powiedzieć, że jeszcze, jak odsłuchiwała tego jego właśnie ostatniego nagrania Wystraszysz się gdy zobaczysz ile Cię kosztuje ta jedna negatywna osoba, to tak sobie myślała, booooszeeee, a skąd w ogóle on znowu to wszystko wie? Wydało jej się to tak niesamowite, że on ma jakiś taki nadludzki wręcz wgląd w nią/ w jej życie… I ona naprawdę baaardzo właśnie takiego mądrego mężczyzny by potrzebowała, aby… tak, nie boi się tego przyznać, ale jednak POMÓGŁ JEJ OGARNĄĆ TO JEJ ŻYCIE…

No dobrze, kochani, ponieważ nasza „gwiazda” tak pomyślała, że przecież tu nie wspomniała o tyyyluuu rzeczach, o których miała jeszcze [a te o których już mówiła, zaznaczyłyśmy pogrubioną czcionką i gwiazdką właśnie]. Ok, to lecimy dalej. To może tylko jeszcze tu wspomni teraz o tych najkrótszych dla niej rzeczach, jak: pożyczenie kaski bratu, to kochani, zrobiła, jak była jeszcze w środę nad morzem w Jelitkowie [o tym również wspomni, ale za następnym podejściem, ok?]

Otóż, wyobraźcie sobie, że wiedząc, iż umówiła się na tą wizytę do tej higienistki [czyli wiedząc, iż będzie musiała ją opłacić], jakoś w ogóle nawet długo nad tym nie myślała, tylko pierwsze co, to przelała właśnie bratu te 250PLN, o które prosił… [czyli, spójrzcie, pominęła znowu siebie i w pierwszej kolejności chciała udzielić bratu pomocy pieniężnej, choć tak naprawdę dowiedziała się dopiero później na co te pieniądze potrzebował].

Tak naprawdę najpierw mu te pieniądze przelała [po prostu chyba wiedząc i ufając swojemu bratu, że najwidoczniej ich potrzebował], dopiero w tramwaju wracając już z tego Jelitkowa zadzwoniła do niego, mówiąc mu o tym, że już te pieniądze mu wysłała. W tym czasie zdążyła już nawet odwołać tą wizytę u tej higienistki… Bo wyobraźcie sobie, że jakoś nagle, jak myła te swoje siekacze [delikatnie, oczywiście!] to przestały ją boleć. I później jeszcze odsłuchiwała tej Klaudii Pingot, jak ta sama potrafiła siłą swoich myśli i wizualizacji, naprawić swojego zęba, by nie musieć wykonywać jego kanałowego leczenia.

Więc właśnie wtedy sobie pomyślała: „ok. może w takim razie i mi się również to uda.” I tak tym sposobem, przelała najpierw tą kasę Marcinowi. Jak ten jej jednak rzekł, że właśnie dokonał przelewu zwrotnego, bo jednak już ich tak bardzo nie potrzebuje. Zatem nasza gwiazda już tu szybko jednak „zadziałała” i przeprosiła telefonicznie jeszcze raz w tym gabinecie i rzekła, że właśnie się okazało, że jednak będzie mogła tam przybyć. No mówię Wam, po prostu czuła się już wtedy taka troszkę popaprana. 😜

No dobrze, to teraz może przejdziemy jeszcze do prób naprawy jej komórki... Muszę Wam tu jeszcze rzec, o czym ta nasza „gwiazda” tu nie wspomniała oczywiście, bo ona przecież nigdy nie narzeka i się na nic nie użala, nieprawdaż? Otóż był taki czas, że nie mogła ani ona do nikogo zadzwonić, wysłać smsa, ani tym samym NIKT nie mógł zrobić tego samego do niej. Wiecie, o czym Mała Mi wtedy sobie myślała, że: „no przecież, ale helloł? kiedyś nie było w ogóle komórek i ludzie mogli jakoś żyć…”

Poza tym, tak sobie myślała, że przecież na alarmowe może zawsze zadzwonić, bo taki komunikat właśnie miała… Jak wybierała jednak czyjś numer, to pokazywał się komunikat sieć komórkowa nie jest dostępna. Jej mama oczywiście do niej przez Messengera, że może powinna odłożyć sobie kasę na nowy telefon, bo z tym coraz więcej jakichś problemów… Na początku nasza „gwiazda” myślała, że nie może się tylko połączyć ze swoją mamą, bo ta właśnie próbowała się do niej dodzwonić, jeszcze przed tym swoim przyjazdem tutaj i nie bardzo rozumiała, dlaczego w ogóle nie może…

Jak Mała Mi dostała ten komunikat od niej, to zaraz spróbowała sama się z nią skontaktować i … patrzy, że jednak ONA RÓWNIEŻ nie jest w stanie.. Wiecie, o czym ona w tym momencie pomyślała? I booooszeee, nawet rzekła to wtedy swojej rodzicielce, że: „może tak właśnie miało być”, rozumiecie? To jest naprawdę dla niej straszne, że ona najwidoczniej cały czas czuje się takim jej „opiekunem”… Tak okrutnie ją to męczy…. A już najbardziej to, że ONA WCIĄŻ STARA SIĘ BYĆ TAKA ZA WSZYSTKO PRZY NIEJ WŁAŚNIE ODPOWIEDZIALNA…

Ok, to tak sobie jeszcze o tym myślała, co tu zrobić, by jednak tę swoją komórkę naprawić… A włączała już ją i wyłączała [wiecie stary sposób, to zapamiętała choćby z pracy na kompie jeszcze, hehe]. Jednak to nic nie dawało, wpisała już nawet, wytrwała ona, takie hasło/ zapytanie w Google… Słuchajcie, ona była już do tego stopnia rozczarowana, że nie umie sobie z tym poradzić, że postanowiła po prostu zapytać się kogoś, choćby tej dolince, gdzie przecież wtedy bywała codziennie.

I tak pewnego dnia, gdy wykonywała tam ten swój marsz z kijkami, zauważyła siedzącego na ławce chłopaka, najpierw z komórką, później, jak już do niego podeszła to z książką i tylko go zapytała, czy mógłby jej doradzić, bo niestety nie ma pojęcia, co mogłaby z tym zrobić [tu opowiedziała mu dokładnie, na czym jej kłopot polegał]. Zapytał jej wtedy również, czy ma w środku kartę sim? Hm… nie bardzo wiedziała nawet, co ma odpowiedzieć, ale stwierdziła, że skoro nie ma żadnego takiego komunikatu, że jej nie wykrywa, to przecież musi tam być! hehe

Nie miała niestety przy sobie tej komórki, bo tak by mu pokazała. W każdym razie, ta [zauważcie tylko „działająca” i wciąż szukająca czynnie rozwiązań!] „gwiazda” doszła do wniosku, że w takim razie, może kolejnym już razem weźmie tą komórkę ze sobą i wtedy może kogoś jeszcze uda się podpytać… Wróciła jednak do domu i tak o tym sobie rozmyślała…

A nie, moi drodzy, przecież najpierw musiała udać się ponownie na pocztę, odebrać kolejną przesyłkę = drugi płyn do kąpieli, który także zakupiła, tak by mieć na te jesienno- zimowe dni i idąc tam właśnie zauważyła, że JEDNAK NIE MA TEJ KARTY SIM, czy może że jej komórka właśnie tej karty nie wykrywa/ nie widzi… Przy okazji, zrobiła tam kolejną fotkę, oczywiście dotyczącą wiadomego tematu:

Jak już jednak zobaczyła tą informację o tej karcie sim, a właściwie jej braku… To tak długo tu kochani z tym „walczyła” i wciąż czegoś wyszukiwała na kompie w związku z tym…, że … po kilku próbach wyciągania tej karty sim [najpierw musiała się w ogóle dowiedzieć, gdzie jej szukać 🤦‍♀️🤣😜], lecz w końcu jej się udało, tzn. tak myślała, że właśnie tam będzie, lecz moi drodzy…, ok nie będzie już tu tak dokładnie wszystkiego opisywać… w każdym razie, kochani, po raczej długiej, ale WYTRWAŁEJ „walce” z tą komórką UDAŁO JEJ SIĘ TO W KOŃCU i JEJ KOMÓRKA ZACZĘŁA NARESZCIE DZIAŁAĆ!!!

Nawet sobie nie wyobrażacie, jaką to dziewczę czuło wtedy radość i jednak satysfakcję oraz dumę z siebie i swoich DZIAŁAŃ, że jednak się nie poddała i wciąż i na nowo wytrwale próbowała! 💪 No ja muszę tu dodać, że tak z nią siedziałam i po raz kolejny nie mogłam wyjść z podziwu patrząc na jej upór i jednak konsekwencję! Dodam tylko po raz kolejny = dziewczyna, która jednak wcale nie czuje się taka dobra, jeśli chodzi o wszelką technikę/ komputery/ komórki…itp. Dała sobie z tym również radę!!!

Ale pomyślała później jeszcze, że ona ma już tego dość! [chodziło jej tu znowu o „tą opiekę” nad swoją rodzicielką…] Tak po prostu, choć dobrze to wie, że jej mama wcale tego od niej nie wymaga…, ale jej wciąż pozostał w głowie ten schemat, którego, jak widać ona nadal nie może się pozbyć… Takie wręcz chore i „tylko jej”, bo przecież jej rodzicielka nigdy tego nie rozumiała, cóż jej córka wzięła na siebie, będąc JESZCZE 3- LETNIM DZIECKIEM! taką odpowiedzialność!!! Ona tak bardzo nie umie tego wciąż „puścić” i zostawić… I tak ją to męczy. W związku z tym właśnie, sama chyba teraz wytwarza jeszcze to, co się teraz pomiędzy nimi dzieje i wydarza…

Poza tym, może jeszcze tylko doniesie o tym, iż jej mama jest ewidentnym COVIDowym niewolnikiem… boooszeeee, jak ona by chciała, aby jej rodzicielka podchodziła do tego jednak bardziej „rozumnie”/rozsądnie… A wiecie, co ona do niej powiedziała, jak tu u niej była w Gdańsku?

A Ty się tak nie boisz jeździć w tramwaju bez tej maseczki?

Nasza „gwiazda” w takich momentach już naprawdę nie może… 🙄 I zastanawia się, jak tu może ją jeszcze przekonać do tego, że to jest jakaś przede wszystkim medialna paranoja! Stwierdziła tylko:

Nie, nie boję się tego! Nie chcę być jakimś Covidowym - niewolnikiem, jak widać większość niestety społeczeństwa…

To przecież nie tylko w Polsce, na całym świecie tak jest! To nie jest też żaden wymysł TYLKO Polski i naszego rządu! Tak się dzieje NA CAŁYM ŚWIECIE!

Sami, mam nadzieję rozumiecie… brak tu naszej Małej Mi już dalszych słów i nawet argumentów, choć nie! Słuchajcie, bo to jeszcze nie koniec: Wyobraźcie sobie, że zaczęła jej wtedy właśnie w tramwaju jeszcze, jak wracały właśnie znad morza do domu, czytać i to tak bardzo na głos ten artykuł od tej lekarki:

Jej rodzicielka wtedy do niej:

A skąd wiesz, że to jest prawdziwa lekarka? Przecież wiesz, że nawet lekarze mają różne opinie… I też już nie wiadomo kogo słuchać…bo jeden mówi to, drugi natomiast twierdzi coś całkowicie innego…

No i słuchajcie, …. najkrócej, jak chyba mogłaby to skomentować, to po prostu: no comments… Małej Mi już w tym momencie po prostu ręce opadają… Myśli sobie, jak mogłabym jeszcze przekonać tą jednak „biedną” kobietę? … Jest jej cholera NIEZMIERNIE przykro, że jej własna rodzicielka ma jednak taki ograniczony ten sposób myślenia… I właśnie w tym momencie, najbardziej pasowałaby chyba ten obrazek:

To są właśnie te momenty, kiedy nasza bohaterka tak bardzo dziękuje Bogu/ Wszechświatowi, że ona jednak nie mieszka w tym Elblągu, gdzie jej rodzina, bo już dobrze o tym wie, że po prostu nie umiałaby sobie z tym wszystkim tam poradzić, nie jest najzwyczajniej w świecie na tyle odporna, jak widać… Dobrze to już kochani bardzo dawno widzi, że nie potrafiłaby nadal po prostu ani argumentować, by przekonywać, ani nawet nie dawałaby rady tego też „odpuszczać” i zostawiać w spokoju, jak to pokazywał właśnie Gracjan w tym swoim ostatnim nagraniu.

Ona najzwyczajniej w świecie, tak nie potrafi! Bardzo chciałaby twierdzić, że to tylko „na razie” i teraz, lecz obecnie już we wszystko wątpi…

A jeszcze dziś, jak wyszła po te banany, to rozmawiała nawet z p. Piotrem na ten temat i słuchajcie ten mądry człowiek jej mówił, że on również w te wszystkie „schizy” puszczane przez TV nie wierzy! Opowiadał jej słuchajcie, że już miał styczność z tyyyyloma tam ludźmi i owszem przyznał, że na samym początku jeszcze również udzielała się jemu ta atmosfera tego terroru, bo i opowiadał jej, że nawet jak przychodził do domu, to i po kilkanaście razy mył ręce i wszystko dezynfekował, hehe. No powaga, jak z tych pierwotnych „bekowych” jednak filmików. 🤣🤷‍♂️😜

Serio, a najlepsze było, jak opowiadał jej o takim jednym kliencie, który przychodzi i staje zawsze jakoś tak daleko i za każdym razem rzecze:

Proszę nic nie mówić… Ja tu tylko tak z daleka… bo nie chcę się zarazić i płacę kartą, ale tylko bez pinu!

No po prostu, kochani, kolejny COVIDOWY - NIEWOLNIK, jak nic, i szczerze mówiąc jest taka wdzięczna, że choć ten p. Piotr ma do tego właśnie takie zdrowe/ normalne podejście. Właśnie dziś przesłała mu także tą wypowiedź tej lekarki, jak również jeszcze te 2 obraki:

No dobrze, kochani, mamy już od 20 minut sobotę, przebrała się w piżamę [tak, dobrze wie, że dopiero…] Ale już nie będzie tego tematu tutaj rozwijać, bo to przecież nie ma sensu tak na sam wieczór jeszcze dobijanie się. Wystarczy, że już jest choć tego świadoma, że jest to straszną głupotą nie tylko nie położenie się spać przed północą, ale tym bardziej siedzenie tak długo przed włączonym ekranem…

(…)

To co, kochani? Kontynuujemy, prawda? Oczywiście, że tak, bo jest SOBOTA, 19.IX.2020, dopiero godzina 11:10, a Mała Mi ponownie już tak wieloma rzeczami chciałaby się z Wami podzielić! Ale może od początku, dziś, moi drodzy, ostatnia godzina, jaką ma wpisaną na swojej komórce to…1:20… joł, joł, nieprawdaż? Ale słuchajcie, teraz i tak będzie „lepsze”, bo kolejna godzina to… 4:51, buhaha, „nieźle”, prawda? 🤦‍♀️🙄Wstała wprawdzie ze względu na „siusiu”, ale raczej nie mogła już znowu zasnąć, chyba tylko sobie leżała z zamkniętymi oczyma i po prostu próbowała zasnąć.

Nie będzie oczywiście twierdziła na 100%, że nie udało jej się zasnąć, bo nie ma na to raczej żadnych dowodów 😜. Dobrze pamięta, że jeszcze przed zaśnięciem, wyłączyła już sobie całkiem ten budzik o 7:00… Nie, nie! czekajcie… bo wiecie co? Teraz chyba rozkminiła, że jednak musiała jeszcze choć przysnąć, bo kolejnym razem otworzyła swoje [zmęczone jednak – to tak na marginesie :P] oczy i spojrzała na komórkę, a tam 6:30, więc postanowiła „przywrócić” ponownie ten budzik o godz. 7:00, hehe 🤣

Moi drodzy, w każdym razie, nie mogła już ponownie w to uwierzyć, ile ona ma na dzisiaj do zrobienia! Jeszcze wczoraj, przed zaśnięciem zanotowała to sobie tylko w komórce: ugotowanie rosołu, zrobienie jeszcze raz tego syropu, który przywiozła jej mama [bo tam widziała podejrzenie pleśni, więc go po prostu wyrzuciła], a zakupiła wszystkie potrzebne ku temu składniki jeszcze wczoraj u p. Piotra właśnie, zatem już wiedziała, iż dziś go również wykona.

Po tym jej „gotowanku” będzie mogła spokojnie zabrać się za jakieś odkurzanie i ogólne sprzątanie. W ogóle wiecie, do jakich ona wniosków doszła? Że musi najpierw zacząć od robienia jakichś porządków ze sobą, pomyślała znów:

Najpierw pomóż SAMA SOBIE, zrób to, co możesz najlepszego z tym, co masz, to wtedy wszystko zacznie się jakby  „samo”😉 dalej układać = przecież dobra energia już dawno do mnie płynie 🌞🍀🧡

Moi drodzy, no poważnie, tak ją niesamowicie podziwiam! Moje serce się po prostu BAAARDZO RADUJE, jak ją właśnie taką widzę. Ona wydaje mi się być właśnie w takich momentach jakimś niemalże „nadczłowiekiem”. W ogóle wzięła swoją komórkę ponownie do ręki, tak chwilę pomyślała, co przez te 30 minut by jeszcze porobić i włączyła swoje WiFi, by móc czytać ten wpis właśnie. Następnie pomyślała jeszcze: Ok, to zajrzę choć na chwilkę jeszcze na LI.

I tam, moi drodzy, dostrzegła ponownie 2 niesamowite rzeczy, które zresztą zaraz udostępniła na swoim profilu, a były to: https://www.linkedin.com/feed/hashtag/?keywords=wsparcie, tu usłyszała właśnie niesamowitą bajkę o żabce Z MORAŁEM, bo Ewa Hartman, tylko takie na tej platformie właśnie czyta! 😊 Posłuchajcie jej proszę, bo jest naprawdę wyjątkowa! Choć może dla tych z Was, którzy nie mają LinkedIn, po prostu ją tu napiszemy:

Pewnego razu, przez podmokłe, leśne łąki przedzierały się żaby, by dotrzeć do swojego ulubionego rozlewiska… Nagle 2 wpadły do głębokiego dołu. Pozostałe żaby zatrzymały się na krawędzi i zaczęły krzyczeć:

  • NIGDY NIE WYJDZIECIE STĄD ŻYWE, JESTEŚCIE JUŻ MAAARTWE! NIE MA SENSU PRÓBOWAĆ SIĘ WYDOSTAWAĆ, TO STRATA CZAAASU!

Uwięzione w dole żaby zdawały się nie słyszeć ich głosu i za wszelką cenę chciały uwolnić się z pułapki… Ich trud był jednak nadaremny… W końcu jedna z żab poddała się wycieńczona i pomyślała: Mają rację…, nie uda mi się… Położyła się i umarła.

Druga nie dawała za wygraną: skakała i skakała do utraty tchu, za wszelką cenę chcąc wydostać się na powierzchnię. Pozostałe żabie towarzyszki nadal krzyczały, że jej starania zuuupełnie nie mają sensu!… Nagle, żaba skoczyła tak mocno, że zdołała wydostać się ze swojej pułapki.

  • JAK TO ZROBIŁAŚ? 😲- pytały zdziwione żaby, ta dziura jest przecież TAAAAKA GŁĘBOKA

Żaba gestykulując wyjaśniła pozostałym, że jest głuucha jak pień i nic nie słyszy, ale bardzo im dziękujE, BO ICH ZACHOWANIE I WSZYSTKIE SYGNAŁY, KTÓRE JEJ DAWAŁY, BYŁY DLA NIEJ ZACHĘTĄ DO DZIAŁANIA!

I jak zawsze cytat inspirujący:

JEŚLI NIE STWORZYSZ WŁASNEGO PLANU NA ŻYCIE, PRAWDOPODOBNIE ZNAJDZIESZ SIĘ W PLANIE KOGOŚ INNEGO, ZGADNIJ, CO W NIM DLA CIEBIE PRZYGOTOWANO? NIC SPECJALNEGO! :P” [Jim Ronn]

I pytania:

  1. W JAKIM STOPNIU OPINIA MOJEGO OTOCZENIA NA MNIE WPŁYWA?
  2. OD CZEGO LUB OD KOGO JESTEM ZALEŻNY?
  3. JAK MOGĘ UWOLNIĆ SIĘ OD BYCIA ZALEŻNYM?

No dobrze, kochani to na tyle, teraz wyjdzie jeszcze na spacer.

(…)

Wróciła już oczywiście dawno, bo zdążyłyśmy zjeść już jej pyszny rosół, który dziś ugotowała. Był, kochani po prostu „palce lizać” 😊. Lecz zacznijmy może od samego początku, jak ta jej dzisiejsza sobota wyglądała, ok?

Ok, skończyłyśmy na tej „Bajce z morałem” w wykonaniu Ewy Hartman. Wiecie, o czym nasza „gwiazda” tu sobie pomyślała? Że przecież to trochę, jak alegoria o niej samej [ta druga żabka oczywiście :P]. Nie można tu chyba pominąć tego faktu, że jeszcze kiedyś żaba nazwana jej imieniem towarzyszyła Kulfonowi, pamiętacie, może? hehe 😜, wiecie co przychodzi jej tu na myśl? Przypadek? Nie sądzę! [Świętokrzyska Gala Kabaretowa – Paranienormalni (Fragment) https://www.youtube.com/watch?v=l6laj8m6NYQ => dokładnie 1:37 🤣]

Spójrzcie, nasz bohaterka przecież tak naprawdę już daaaawno zaczęła stwarzać ten swój nowy plan na to życie, choć tak serio, jeszcze wtedy nie wiedziała chyba, że właśnie go tworzy… Dopiero z perspektywy czasu, doskonale to widzi, że przecież ewidentnie „ktoś” jej zawsze pomagał, tak, jakby „prowadził za rękę”, a może ona właśnie była taką wspaniałą osobą i zawsze starała się pytać siebie/ swojego serca/ Duszy/ Boga/ Wszechświata i również słuchać tych odpowiedzi, choć wtedy jeszcze nieustannie wątpiła, czy są one słuszne. [ps. tak jakby teraz już w ogóle tego nie robiła, buhaha😋🤣🤦‍♀️🙄]

No, dobrze, to teraz o tej drugiej publikacji również tam na LI, dotyczyła ona ponownie tej samej kobietki, której już kiedyś wcześniej także coś publikowała, o oddechu właśnie. Mowa tu oczywiście o tej pani:

A teraz zerknijcie jeszcze proszę tylko na ich całą „korespondencję”:

Także już widzicie w tym komentarzu do tej Anny właśnie Mała Mi przyznała, że zajęła się gotowaniem tego rosołu jeszcze nim w ogóle przystąpiła do medytacji. Muszę Wam powiedzieć, że dzisiaj przez CAŁY DZIEŃ była zadowolona w końcu ze swoich „działań”, że sobie to tak wszystko świetnie zorganizowała i wszystko jej naprawdę znakomicie wręcz wychodziło… No, ok, musicie posłuchać dalej, jak to dokładnie wyglądało: Także już przed medytacją wstawiła rosół, że aby się gotował, bo wiedziała, że będzie gotowała go dłuugo, bo, kochani odbywało się to dokładnie 4h, bo od ok. 9 do godz. 13. 🙆‍♀️

Następnie przystąpiła oczywiście do swojej gimnastyki. Dziś zakończyła ją wprawdzie dopiero o 9:40, ale sami rozumiecie, że wcześniej przecież jeszcze przed medytacją zajęła się przygotowywaniem tego rosołu, a ponieważ wczoraj jeszcze zakupiła 2 pakowane udka kurze, wiecie z napisem, że kury z wolnego wybiegu, czy wolno chodzące, hehe, już nie pamięta nawet dobrze, a nie chce jej się teraz wstawać i zaglądać do śmietnika, co było tam napisane 😜. Kochani, Małej Mi wydaje się, że te damskie pompki robi już całkiem, całkiem nisko… Czyli prawie, już tak, jak powinny one rzeczywiście wyglądać! Wykonuje ich naturalnie 20 powtórzeń i muszę Wam powiedzieć, że jakoś już wcale nie „zipie” przy tym, hehe 🤣

Do śniadania natomiast włączyła sobie coś, co właśnie udostępniła już i na LI i na fejsie właśnie, tylko sobie pomyślała, że szczerze mówiąc nie miała jeszcze nawet za bardzo czasu, aby sobie to całe obejrzeć, spojrzała jedynie, że yo coś o tym COVID. Zatem pomyślała, że to jest dobra okazja, obejrzeć to sobie właśnie do jedzenia [dziś: 2 kanapki + sałatka], a chodziło dokładnie o ten program: Warto Rozmawiać – COVID19 cz2 https://www.facebook.com/K15.Glogow/videos/786463862089640

I muszę Wam powiedzieć, że ponownie ucieszyła się, iż to obejrzała, bo po raz kolejny dowiedziała się od jednak „specjalistów” to, cóż ona już dawno sama przypuszczała. Przesłała ten link zaraz do kilku osób, z którymi chciała się tym podzielić. I tak przesłała to w sumie do 13 osób, m.in. byli to p. Piotr [z warzywniaka], dr Babicz, jej mama, taki buddysta o imieniu Marcin, którego bardzo polubiła, następnie jeszcze do numerolog, Lipy, takiej dobrej znajomej z Bayer [tej z Wawy], Zalwce i Groszkowi [kamerzyście ze ślubu], no ok. i jeszcze kilku innym osobom 😉.

Następnie wybrałyśmy się przecież na ten „spacer”. Już Wam opisuje, jak to wyglądało. Otóż nasza „gwiazda” tak się zastanowiła chwilę, czy od razu ma zabrać ze sobą te kijki właśnie… Jednak słuchajcie, bo o tym tu jeszcze nie wspominałyśmy… Przypominacie sobie, jak Mała Mi wspomniała niedawno, że SKĄD TEN GRACJAN TYLE O NIEJ WIE I JAK TO MOŻLIWE, ŻE ON TO WSZYSTKO „WIDZI”, Z CZYM ONA TU SIĘ WŁAŚNIE MUSI ZMIERZAĆ… Chodziło jej kochani najbardziej wówczas o to jedzenie, po prostu… , którym, co tu dużo mówić odreagowywała właśnie te wszystkie „stresy” i nieprzyjemne jednak sytuacje przede wszystkim ze swoją mamą tutaj, jak ta już oczywiście od niej wyjechała…

I nie zajadała się tu nie wiem, jakimi potrawami, tylko po prostu czuła, że nie ma nad tym kompletnie żadnej kontroli… Poważnie, czuła się jaki jakiś „wieprz”, który po prostu dosłownie „wpieprza” [bo już innych słów na to nie znajduje, buhaha 😜🙄🤦‍♀️]. Czuła się momentami naprawdę jak jakaś „dzika świnia”. Najbardziej przeszkadzało jej to, że jadła wtedy, jakby tego kompletnie już nie kontrolowała. Dobrze to wiedziała, cóż sobie wyczynia, a mimo to sięgała np. po następną kawę [a wiecie, z czym to się dla niej zawsze wiąże…].

Dzisiaj jednak doszła do wniosku, że nie będzie tym nikogo obarczać = przecież sama jest sobie winna = TO ONA A NIE KTOŚ INNY, nie ma nad tym kontroli, dlatego postanowiła, po raz kolejny wziąć „sprawy w swoje ręce”. Dobrze wiedziała przecież, że ONA SAMA MA NAD SOBĄ „WŁADZĘ”. I dlatego właśnie, kochani, dziś po tej swojej gimnastyce, wpadła na taki pomysł, że no ok, nie będzie z tej kawy rezygnować, bo to zawsze jest dla niej jednak jakiś swego rodzaju „relaks” i odprężenie. W dodatku pomyślała sobie, że ona nie jest jeszcze w stanie, tak ze wszystkiego nagle zrezygnować. Jakieś gwałtowne / duże zmiany jej raczej nie służyły chyba nigdy dobrze.

Z tego też powodu, pomyślała, że: „ok. przecież najważniejsze są jakieś małe zmiany, te tzw. „małe kroczki”, które później może kiedyś przerodzą się w jakieś większe, ale od czegoś przecież trzeba zacząć!” Zatem, kochani, stwierdziła, że tą kawę będzie i tak piła, a do niej choćby zakupi po raz kolejny tego arbuza! I tylko go zje! W końcu to niemal tylko słodka woda z niego, hehe, 😋

I tak też dziś właśnie zrobiła = już tylko 1 kawa, a przez 2 ostatnie dni wypijała je dokładnie dwie! + do tego naturalnie zawsze jeszcze jakiś mix… [orzechy/ banany/ jogurt/ lód/ suszone owoce/ migdały itp.]. Także słuchajcie, dziś tak sobie rozkminiła, że uda się ponownie do warzywniaka p. Piotra i tam właśnie go zakupi, przy okazji również wzięła jeszcze 2 jabłka i 3 śliwki… Właściwie później, jak już miała wychodzić to dojrzała jeszcze pomidory i pomyślała sobie znów, ok, to może jeszcze ze dwa by mi się przydały również… i je jeszcze zakupiła…

Dopiero jak już wracała do domu, to doszło do niej, że po jaką cholerę kupiła jeszcze te pomidory, do czego niby, jak ma przecież jeszcze wciąż tą kiszoną kapustę, którą musi przecież również zużyć do 30.09.2020 i tak właśnie wracała do domu taka znowu troszeńkę tym zmartwiona, bo, jak widać jej mózg i głowa nadal nie potrafi jeszcze tylu rzeczy ogarnąć… Dlatego właśnie już nie raz o tym myślała, że choćby z tego powodu przydałaby się jej tutaj jeszcze jakaś mądra / bardziej rozsądna głowa. Tzn. może po prostu chciałby mieć tu kogoś jeszcze, z kim najzwyczajniej w świecie, mogłaby rozmawiać, wymieniać jakieś pomysły. Przecież dobrze wiemy, że niejednokrotnie wystarczy, że coś się powie na głos/ wyrazi komuś jeszcze, to już jakoś wszystko robi się „jaśniejsze”.

No dobrze, kochani, bo ona tego nie skończy… A chciała tu przecież wspomnieć jeszcze o tym, że postanowiła w drodze do tego warzywniaka zadzwonić jednak do swojej mamy, bo słuchajcie, ona tak sobie jeszcze pomyślała o tej prawdzie:

Już dawno to bowiem do niej dochodzi, że może właśnie tak bardzo sposób bycia jej mamy ją teraz drażni, bo może sama ma w sobie część z tych rzeczy i dlatego do niej po prostu w drodze tam właśnie zadzwoniła. I jej mama oczywiście zaczęła opowiadać o Kacperku, jak to on wczoraj jeszcze ją zaskoczył, bo na kolację zjadł jednak owsiankę, którą przygotowała jej mama właśnie, pododawał do niej również jabłka, banana i rodzynki + naturalnie cynamon, kurkumę… i już nie pamięta czy coś jeszcze.

No w każdym razie, słuchajcie, ponieważ przesłała swojej rodzicielce na @ również te zdjęcia z tej higienizacji [te wiecie, bekowe, jak nic🤣]. Ta do niej wtedy, że ona również miała kiedyś jeszcze robioną tą higienizację, jednak nie miała czegoś takiego wkładanego na usta. I słuchajcie, teraz będzie najlepsze:

Może to teraz ze względu na tą EPIDEMIĘ… takie środki podejmują…

I dokładnie w tym samym momencie, nasza bohaterka już znowu nie mogła… I tłumaczy jej, że: NIE, to po pierwsze nie miało kompletnie związku z jakąś EPIDEMIĄ! Po drugie brał ją już znowu „wkurw” i właśnie wtedy rzekła:

Mamo, a Ty w ogóle oglądałaś ten program: Warto Rozmawiać – COVID19 cz2 https://www.facebook.com/K15.Glogow/videos/786463862089640, do którego przesłałam Ci link przez Messenger`a jeszcze dziś? Tam przecież dokładnie mówią rzeczywiści „eksperci” o tym, że NIGDY NIE BYŁO ŻADNEJ PANDEMI/ EPIDEMI!!!

Tak, już to widziałam, ale wiesz jak to jest… różnie gadają, a człowiek już nie wie, komu ma wierzyć…

I to był właśnie moment, gdy nasza bohaterka pomyślała sobie: „Ooookeeeey… ” i w takim razie, to, że w ogóle do niej zadzwoniłam, to był kuwa błąd Świętokrzyska Gala Kabaretowa – Paranienormalni (Fragment) https://www.youtube.com/watch?v=l6laj8m6NYQ [2:36- dokładnie, buhaha ]🙄🤦‍♀️🤣

Właśnie wtedy musiała zakończyć z nią rozmowę, bo już po prostu nie dawała dłużej rady… A pamięta, jak jeszcze kiedyś po prostu się wyłączała, jak bywały takie sytuacje [a uwierzcie mi, że BYWAŁY!], by czasem już nie powiedzieć czegoś jeszcze jej bardziej przykrego, kończyła rozmowę natychmiast.

Myśli sobie:

booooszeeee, jaki ta moja rodzicielka ma jednak „ograniczony” ten sposób myślenia… , tak cholernie mnie to boli, bo właśnie w takich momentach, co tu dużo mówić, ale dostrzegam to doskonale, że ja jestem jednak o wiele mądrzejszą osobą!

To są kochani dokładnie te dni, kiedy ONA czuje się tu szczęśliwa, że jest z dala od niej właśnie…, wtedy tak bardzo to jednak dostrzega, że ponownie ten Wszechświat nad nią po prostu czuwa!

A słuchajcie, jeszcze tylko Wam wspomnę, że Mała Mi już w sumie wiedziała, że z tymi kijkami dziś także wyjdzie, po prostu wyszło to wspaniale, bo była w drodze do tego sklepu. Po drodze wyniosła jeszcze śmieci, następnie zadzwoniła do swojej rodzicielki, czego za chwilkę już żałowała, że to w ogóle zrobiła… Ale choć w tym czasie, obczaiła sobie dobrze pogodę! Kochani ona miała jeszcze wtedy na sobie długie legginsy, polar i adki! Stwierdziła jednak, że jak już przyniesie te zakupy do domu, to z całą pewnością się przebierze. I tak też, kochani zrobiła! A ubrała się, jak widzicie, 19.09. właśnie tak bardzo letnio = założyła nawet jeszcze swoje sandały 😊. Jak ona kocha takie dni, gdy może jeszcze ewidentnie pokazywać to, co ma najlepszego w swoim ciele => NOGI! Tak przynajmniej ona sama uważa…

Na tej dolince [już dokładnie tam na dole, gdzie zawsze rozpoczyna ten swój marsz] była równo o 14:16. Wykonała dzisiaj 5 szybkich okrążeń i musze Wam tu donieść, że ponownie odczuwała taki spokój i tym samym szczęście. W trakcie tego piątego okrążenia, siadła sobie na ławkę i tak się rozglądała po tej okolicy, dostrzegała ponownie dużo ptaków… Wtedy też zaczęła swoją „rozmowę” ze Wszechświatem, czy raczej może po raz kolejny DZIEKOWAŁA ZA WSZYYYYYSTKO, wszelkie zdarzenia, jakie miały miejsce w jej życiu. Odczuwała tak ogromną wdzięczność za to, że TEN jej tak bardzo i tak często jednak pomaga! W domu zaś była o 15:02 i mimo zmęczonych oczu i tym samej twarzy… odczuwała spokój i to właśnie czyniło ją taką pogodną i zadowoloną! 🙆‍♀️

(…)

Kochani, muszę Wam tu napisać o jej dzisiejszym dniu jeszcze, a jest nim NIEDZIELA, 20.IX.2020, właśnie skończyła swój płacz… Moi drodzy, Mała Mi ma dziś ponownie jakiś znowu „zjazd”, ja jej mówię, że to są z całą pewnością wciąż efekty tej nieprzespanej nocy… i jednak nadal jej zmęczenia. Zdaje sobie dobrze z tego sprawę, że ma tu jeszcze tyyyleee do zrobienia. Ale może po prostu powiem Wam, że dziś już tak cholernie zmęczona samą sobą, wzięła te kijki w końcu [a to była już godz. 16] i przebrała się ponownie w tej strój, który miała wczoraj, tym razem jednak założyła już adidasy.

Jednak, moi drodzy, dziś, ponieważ nie była wcale już w takim dobrym stanie zrobiła tylko 4 okrążenia, dlaczego 4, czyli nieparzystą ich ilość? Ponieważ miała zamiar po 3 dosiąść się na ławeczkę chwilę [by porozmawiać ze WSZECHŚWIATEM, czy po prostu „pogapić” się przed siebie siedząc właśnie :P], doszła już jednak tam do tej dziewczyny właśnie i patrzy, a ta pali papierosa. Stwierdziła zatem, że zrobi jeszcze kolejne i może dosiądzie się do kogoś innego w takim razie… [Pomyślała bowiem, że przecież po to wyszła na zewnątrz, by powdychać choć świeżego powietrza a nie dymu z fajek…]

Dlatego postanowiła zrobić jeszcze kolejne okrążenie, licząc na to, że może dosiądzie się w takim razie do kogoś innego [a zauważyła właśnie także osoby siedzące tam w pojedynkę]. Jak tak już prawie, że kończyła to 4-te okrążenie, dostrzegła nagle, że jedna ławeczka zrobiła się pusta! Także szczęśliwa podeszła tam i po prostu sobie siadła. Moi drodzy, nasza „gwiazda” była dziś jakaś taka zmęczona i chyba już wszystkim [najbardziej sobą oczywiście!] zdołowana. Dlatego tak patrzyła przed siebie, a świeciło nadal piękne słonko i było przyjemnie ciepło.

I po prostu, chyba już tak nawet bezmyślnie rzucała do Wszechświata najpierw: DZIĘKUJĘ, później zaś zaczęła po prostu przepraszać za swoją głupotę, że jest tak słaba, że wychodzi na taką niewdzięczną „córkę” i nie potrafi nawet trzymać się tego, co sobie postanowiła… Później zaś mówiła po prostu:

„POMÓŻ MI PROSZĘ, BO JUŻ JAK WIDZISZ, SAMA NIE DAJĘ SOBIE RADY…, DLATEGO BŁAGAM ZEŚLIJ MI KOGOŚ DO POMOCY… przecież dobrze to widzisz, że już tu z niczym się nie wyrabiam i tonę po prostu w tym wszystkim…, wstydzę się za siebie potwornie, za to jakim stałam się człowiekiem, takim totalnie teraz słabym i nieporadnym… Tak bardzo Ciebie proszę ześlij mi tu kogoś…”

I kochani, tak w końcu z tej ławeczki się podniosła, a była to już chyba 17… i idzie tam pod górkę w stronę domu, po tej „spirali” między barierkami [kurcze, teraz nie może tu już nawet odnaleźć tego zdjęcia, jak to wygląda…], lecz ma nadzieję, że kojarzycie taki chodnik w dół, by móc w ogóle tam dotrzeć = > stąd nazwała to miejsce po prostu DOLINKĄ, bo jest tak w dole 😉.

Tak idzie sobie pod tą górkę tam właśnie i patrzy a tam stoi kobieta, której twarz skądś kojarzyła… Ta ją tam tak obserwowała i znowu się uśmiechała. Mała Mi już zaczęła powolutku sobie kojarzyć, że to jest przecież ta sama kobieta, która wtedy jej rzekła, że od niej BIJE TAKA ŁUNA ŚWIATŁA! I tak! To była właśnie ona, oczywiście ponownie ją zaskoczyła tymi słowami, bo teraz dodała jeszcze, że ona ponownie nie może się napatrzeć, jak widzi taką PIĘKNĄ I [ona to po prostu dostrzega z daleka:] MĄDRĄ I DOBRĄ ISTOTĘ. Nasza bohaterka ponownie, aż nie mogła uwierzyć w to, co słyszy, tym bardziej właśnie, że dziś znowu miała taki „nienajlepszy” ten dzień i ponownie zaczęły jej przeszkadzać znowu te jej pokrostne plamy na brodzie…

Dlatego właśnie przed wyjściem nałożyła sobie na twarz jeszcze fluid, by je po prostu zatuszować/ „ukryć”, bo stwierdziła, że tak będzie się po prostu lepiej czuła… Ok, moi drodzy jest teraz 19:10, więc może aby dziś już choć dobrze spać, pójdzie wziąć wreszcie kąpiel z tym płynem, który sobie zakupiła…

A jutro dalsza praca, miejmy nadzieję, że pójdzie jej to wszystko lepiej… Tak musi być, prawda? Przecież nic nie trwa wiecznie, jutro zatem będzie to dalej kończyć.

🍀

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close