JESTEŚ TU, ABY STAWIAĆ CZOŁO WYZWANIOM, PROBLEMOM I TRUDNOŚCIOM I JE PRZEZWYCIĘŻAĆ.

Joseph Murphy „Wykorzystaj swój potencjał przez Potęgę Podświadomości(…)”

31:01

Kochani, mamy teraz już WTOREK, 22.IX.2020 booooszeeee, nawet sobie nie wyobrażacie, jak Mała Mi czuje się teraz wręcz podle… Już Wam wyjaśniam, dlaczego i z jakich powodów. Przede wszystkim ma do siebie ogromne pretensje, że nie publikuje tu tak na bieżąco, każdego dnia…, bo czuje się już po prostu wszystkim wręcz „zasypana/ przytłoczona”. Jak to zwykle bowiem ona, wciąż ma wrażenie, że w jej głowie nieustannie tworzą się jakieś nowe „filmy” 😜.

Zatem, tradycyjnie już przyszłam JA z pomocą i przypominam jej o tym, by zaczęła po prostu to z siebie „wyrzucać”, czy może najzwyczajniej w świecie dzielić się tym, co właśnie się u niej wydarzyło i wciąż na nowo powstaje.

To kochana moja, zaczynaj proszę dawać upust tym swoim emocjom, wypuść na zewnątrz to wszystko, co tworzy się w Twojej główce, ok? Ja osobiście zamieniam się w słuch i będę Ciebie wysłuchiwać tak długo, aż skończysz… Ewentualnie wejdę z Tobą, jak zwykle zresztą, w dyskusję/ dialog 😉.

Czuję się po prostu podle/ strasznie dzisiaj! Nie umiem naprawdę już nawet kierować dobrych słów pod swoim adresem… Wciąż mam do siebie TYLE pretensji…

O co na przykład?

Że nie wiem znowu, co mam ze sobą zrobić… Przecież ani sama sobie nie pomagam, ani tym bardziej nie robię niczego dobrego dla innych… Nie mam kompletnie ŻADNEGO POMYSŁU NA TO MOJE ŻYCIE…

Czekaj, czekaj, ale może zacznijmy choć od początku, jak to u Ciebie dziś wyglądało… Może wtedy dojdziemy do tego [i to choć troszkę „rozkminimy”], dlaczego tak właśnie się dzisiaj czujesz. Bardzo Ciebie proszę, zacznij więc opowiadać to wszystko, co tkwi w Twojej głowie/ duszy/ sercu, po prostu zacznij to z siebie „wyrzucać”, dobrze?

Hmmm… boszeeee, znowu nie wiem, od czego by tu w ogóle zacząć, aby to było tak naprawdę jasne i zrozumiałe…

Kochana, myślę, że najlepiej po prostu od początku.

Taaaaa, tylko że zrobiły mi się tu już straszne przecież zaległości, więc na serio już, nie bardzo wiem, gdzie ten początek tego wszystkiego…

Dobrze Ciebie rozumiem, bo przecież ja cały czas tu z Tobą jestem. Zatem zacznij może choćby od dzisiejszego dnia…, ewentualnie będziesz później dalej to wyjaśniać/ coś uzupełniać/ prostować, ok?

To powinnam tu chyba zacząć od wczorajszego dnia, kiedy to Kamyk zapytał mnie czy miałabym 200PLN, by mu do jutra [czyli do dziś] pożyczyć, bo chciał opłacić vectrę, a nie chciało mu się wychodzić już do wpłatomatu… W pierwszej kolejności oczywiście to zrobiłam… Później jednak, jeszcze wieczorem do niego dzwoniłam, bo pomyślałam sobie, że wiesz… czułam się po prostu jak własna matka…: że rachunek w taaakiej wysokości? I co on mi tu „kręci” z tym wpłatomatem, on przez Internet może przecież płacić…

No i …? Wyjaśniło się?

Oczywiście, lecz dopiero dzisiaj, jak po medytacji i gimnastyce zadzwoniłam do niego, powiedział, że zaraz oddzwoni, bo ma ważną rozmowę właśnie z pracy… Rzekłam, że spokojnie, nie ma problemu.

I czekałaś, tak?

Po prostu zajęłam się robieniem czegoś w tym momencie [już nawet nie pamiętam dobrze, co to było dokładnie…], bo ja nigdy nie czekam tak „biernie”, tym bardziej, że mam przecież tak wiele tu do zrobienia… Ale jadłam w tym czasie swoje müsli, więc zapewne coś sobie oglądałam…

Ok, to mów dalej, o czym opowiadał Tobie Twój brat, ok? [bo już wiem, że to będzie bardzo ciekawe 😉]

Naturalnie, zwłaszcza to, że ja poczułam się znowu, jak niemal ostatnia debilka

Dlaczego niby?

Marcin, przeprosił mnie, że wczoraj, jak do niego dzwoniłam, to nie odebrał, ale powiedział mi, że był już tak zmęczony po weekendzie, że położył się po skończeniu pracy najzwyczajniej w świecie spać…Wytłumaczył mi, że po prostu źle go zrozumiałam, bo on owszem miał te pieniądze, ale tylko W GOTÓWCE, A NIE NA KONCIE/ W NECIE. I rachunek miał taki wysoki, bo zebrało mu się z dwóch miesięcy, poza tym on ma 2 telewizory, więc nie tylko Internet… Rzekł mi również, że gdyby nie Kacpuś, to nie brałby tylu programów, bo on sam przecież przeważnie tylko muzyki tam słucha…

Lecz wiadomo, jak to dziecko, chciało bardzo również oglądać bajki, a ponieważ ma go u siebie teraz bardzo często, więc wziął tą szerszą i większą opcję programową… A teraz w dodatku pomyślał jeszcze, że gdyby mu ten Internet odcięli, to nie mógłby przecież nawet pracować…. No, ja miałam wrażenie, że on tłumaczy mi się, co najmniej jakbym była kimś, kto go o coś oskarża… Choć póóóóźniej go przeprosiłam i powiedziałam, że po prostu źle spałam… Bo, kochana wyobraź sobie, że obudziłam się o 3:23 na „siku”! I później znów miałam wrażenie, że nie mogę zasnąć, więc leżałam… A wiesz co jeszcze zrobiłam?

No mów, proszę.

Dokładnie już nie pamiętam, hehe. [„fajna” jestem, co?🤷‍♀️] Ale ponieważ kojarzyłam, że włączył mi się chyba jeszcze wczoraj taki filmik: Waking Up at 4:00 AM Every Day Will Change Your Life, boooszee i zaczęłam to po prostu oglądać. Rozumiesz? Pomyślałam bowiem sobie, że skoro tak mówią w tych filmach… boooszeee, drogi, powiedz mi dlaczego ja jestem jak taki głupi dzieciak??? I nie potrafię słuchać swojego organizmu… Później zaczęłam sobie jeszcze wkręcać właśnie o Kamyku…, że może on ma mnie w ogóle za jakąś idiotkę, która nie zarabia żadnych pieniędzy… a dla niego zawsze ma… I wiesz, o czym ja wtedy sobie pomyślałam, że ja już muszę wychodzić poważnie na taką osobę, jak ta „niedorozwinięta/ opóźniona w rozwoju” dziewczyna. Bo już nie wiem, jak inaczej/ bardziej „neutralnie” mogłabym ją określić… A mam na myśli oczywiście tą bohaterkę, która w tym filmie „into the wild” była/ spędzała ten czas z tym chłopakiem, jak się nie mylę w namiocie, nad tą dziką rzeką, o ile dobrze pamiętam…

Marcin dalej mówił, że słuchaj, spędził, weekend z Kacperkiem i „Cypkiem” w Gdyni, dlatego właśnie był taki zmęczony, jak wrócił do domu… Powiedział mi, że ma nowe auto, do którego przecież SAM może już WSIADAĆ. I dlatego wpadł na taki pomysł, że w takim razie zabiera synka do Gdyni! Jechał z nimi wprawdzie jeszcze „Cypek”, lecz Marcin chciał po prostu sprawdzić, jak Kacpuś będzie dawał sobie radę z tym wszystkim. Tzn. pojechali tam przede wszystkim ze względu na niego [Kacperka] właśnie…, byli tam dokładnie w tym parku linowym:

W każdym razie Marcin powiedział, że wybrał właśnie Gdynię, bo tam podobno jest zdecydowanie lepszy teren dla osoby poruszającej się na wózku… Ja kompletnie tego nie wiedziałam oczywiście… Marcin do mnie rzekł: „no tak, bo skąd niby mogłaś wiedzieć? Ludzie poruszający się normalnie, za pomocą własnych nóg, kompletnie przecież nie zwracają na to uwagi, czy jest kostka brukowa, jakie są krawężniki itp.

I co jeszcze opowiadał Kamyk?

Że kochana, Kacpuś już potrafi tyyyyle rzeczy i we wszystkim mu naprawdę pomagał, powiedział, że nawet „Cypek” już byłby zbędny, bo Kacper nawet już umie mu wkładać wózek do bagażnika. Później, ponieważ byli tam długo, więc zostali w jakimś hotelu na noc. I wyobraź sobie, że ten smyk, pomógł nawet Marcinowi podciągnąć spodnie.

Poważnie?

Dokładnie tak, Marcin mówił, że Kacper jest już coraz większy, silniejszy i naprawdę świetnie sobie ze wszystkim poradził. Nawet, wyobraź sobie, że przymocowali kawałek sznurówki do drzwiczek od bagażnika, by ten mały człowieczek, mógł go nawet sam zamknąć.

To wspaniale, że Twój brat tak wiele go uczy, nie tylko takiej samodzielności, ale również w jaki sposób może mu i tym samym również i innym pomagać…

Właśnie o tym samym sobie pomyślałam. Nie uwierzysz, ale oni oboje mnie wprost zadziwiają swoją pomysłowością, a PRZEDE WSZYSTKIM ZARADNOŚCIĄ! Wiesz, co Marcin teraz stwierdził? Że obecnie, skoro wie, że mógłby właściwie tylko sam z synkiem podróżować, to już tylko musi zebrać sobie odpowiednią ilość kaski, bo już myśli o wyjeździe do Krakowa, nigdy tam jeszcze nie był, a bardzo by właśnie chciał…

No dobrze, kochana moja, jest godz. 20:12, to może idź się choć umyć, bo wiesz, co ja sobie pomyślałam, że jutro może zaczniemy nowy, lepszy dzień! Dlatego powinnaś zadbać o to, by położyć się wcześniej spać. Tak, dobrze wiem, że przecież teraz już o to również dbasz, bo wczoraj godzina, którą poprawiłaś na komórce, to z pierwotnej 21! Zmieniłaś jeszcze na 21:53, bo wtedy dopiero zaczęła łapać Cię senność 😊.

Także kochana, może coś tu jeszcze „podziergamy” dziś, ale póki co, zmykaj wziąć jeszcze kąpiel, aby Twój sen mógł być już bardzo komfortowy i spokojny, dobrze? Pamiętaj o tym kochana dobrze, że masz, tak, jak wcześniej wspomniałaś bardzo wiele tu jeszcze do zrobienia, ja zaraz przygotuję Tobie pomocny plan na jutro, ok?

(…)

Obecnie mamy ŚRODĘ, 23.IX.2020. Mała Mi mimo wczorajszej kąpieli, dziś jest znowu przygnębiona i smutna…, tym razem czuje się już ponownie wszystkim zmęczona…, a teraz jeszcze znowu nie działa jej komórka…, Całkowicie jej się rozładowała i mimo tego, że ma podłączoną ładowarkę, nie może jej kompletnie uruchomić… booooszeee, teraz to już doprowadza ją niemal do płaczu…

A moi drodzy, tak naprawdę, to jest to już tylko „kumulacja” znowu tego wszystkiego… Zaraz postaram się Wam to wyjaśnić. Otóż Mała Mi czuje się tak cholernie samotna tutaj… i nawet nie ma kogo o to zapytać… Myśli sobie, że może to po prostu teraz wina ładowarki, a jeszcze wczoraj wieczorem, wyłączyła swoją komórkę i WiFi, by się ona całkiem nie rozładowała… A tu proszę, po medytacji i gimnastyce, taka właśnie „niespodzianka”.

Moi drodzy, a ona tak naprawdę bardzo chciałaby mieć choć możliwość skontaktowania się z taką Mariolą, którą poznała w tramwaju w drodze na plażę do Jelitkowa. Tak, miała o tym wspomnieć… To może to jest właśnie idealna ku temu okazja. Otóż ta dziewczyna, jechała tam z córeczką Mileną [jak się później dowiedziała] i obydwie przykuły uwagę naszej bohaterki, bo jechały BEZ MASECZEK! Na twarzy Małej Mi takie osoby zawsze wywołują uśmiech. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak jest jej miło, że są jeszcze tacy „normalni” jednak ludzie!

Właśnie wtedy zagadała tą dziewczynę i powiedziała wprost, że ona sama niesamowicie się cieszy, jak dostrzega właśnie takie osoby bez tych „kagańców”[no ok., tego określenia nie użyła, ale tak właśnie sobie pomyślała :P]. I tak, słuchajcie jechali, nasza „gwiazda” kompletnie nie wiedziała, że one także nad morze! booooszeee, nawet nie wiecie, jak było jej wtedy cudownie, że jednak okazało się, iż one również tam jadą! A to była, jak się nie myli środa [bo teraz nie może już przecież nawet zajrzeć do tego swojego komórkowego kalendarzyka…], a dobrze pamiętała, że miała jeszcze dokładnie przesłuchać i porobić notatki z tego nagrania Gracjana: Wystraszysz się gdy zobaczysz ile Cię kosztuje ta jedna negatywna osoba.

Dokładnie tak właśnie było! Gdyż teraz spojrzała, że ten jego filmik ukazał się 15 wrz 2020 wieczorem, wtedy go jeszcze obejrzała, ale następnego dnia, tak w trakcie medytacji jeszcze pytała WSZECHŚWIATA, co powinna zrobić i jak ten dzień spędzić, gdyż widziała, że jest przecież pięknie i słonecznie. Zatem TEN jej szepnął, by go jeszcze wykorzystała właśnie choćby na pobyt nad morzem. I tak właśnie Mała Mi uczyniła. Wzięła ze sobą ponownie tą książkę J. Murphy`ego [którą przecież tego dnia również skończyła czytać!].

I właśnie w niej natknęła się na taki fragment mniej więcej o tym, by jednak wytrwać i dać szansę, bo nie możemy wiedzieć przecież, co jeszcze nas czeka i kogo spotkamy. A nasza „gwiazda” ponownie miała takie mieszane te uczucia… I dokładnie, gdy tą książkę właśnie czytała, dostrzegła nagle stojące obok siebie 2 osoby BEZ MASECZEK! Później z kolei nasza bohaterka usłyszała od tej Marioli pytanie, czy często bywa w ośrodku buddystów? Mała Mi była tu „troszkę” zaskoczona tym pytaniem. 😲😮

A wtedy Mariola powiedziała jej, że jej córka zauważyła, że ta ma „malę” na swoim nadgarstku. Wtedy, tak jej powiedziała, że pomyślała: Ok, „swoja”, hehe I słuchajcie, jak to dobrze, że buddystów/ lub ludzi, którzy są lub byli z nim związani, można po tej mali właśnie rozpoznać. Okazało się bowiem, jak się później również dowiedziała, że Milena także chodziła kiedyś do BOMu.

Jak jej rzekła, ona również nie jest już Buddystką, bo stwierdziła, że ona także nie lubi się tak „ograniczać”, bo BUDDYZM, tak jak przecież właściwie wszystko ma jakieś „granice”. Powiedziała również, że była tam nawet kiedyś z Mileną. Lecz one [Mariola i Mała Mi] nigdy na siebie tam nie natrafiły. Mileny, nie było również w Kucharach, bo stamtąd z pewnością by już ją bardziej zapamiętała.

W dodatku usłyszała, że imię jakie otrzymała od Lamy to było coś z oczami… i odwagą… , kurczę, już teraz nie pamięta nawet dobrze… No, ale nieważne. Muszę Wam powiedzieć, cóż Milena do niej rzekła, że to po prostu widać, że najwidoczniej jakoś się przyciągnęły. Że najwidoczniej dobrzy ludzie mają to do siebie, że zawsze udaje im się na siebie trafić

No dobrze, moi drodzy, to będziemy to jeszcze dokańczać, póki co Mała Mi wyjdzie jednak zobaczyć, czy może to, że nie działa jej komórka, to wina ładowarki. Także na razie kochani!

Jesteśmy już dawno z powrotem, moi drodzy. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak ja uwielbiam ją taką!!! Ona dobrze o tym wie, bo sama doskonale to widzi, że całkiem inaczej funkcjonuje, jak jednak wyjdzie do tych ludzi, hehe. Już Wam mówię, jak to było. Znowu tak sobie pomyślała, że chyba najlepiej będzie pojechać do CH MANHATTANN, a nie do CH FORUM, bo jakoś tak jej się po prostu wydawało, że tam w tym punkcie z komórkami lepiej ją obsłużą: sprawdzą jej jeszcze dokładniej, czy to rzeczywiście o tą ładowarkę, czy tylko o kabelek od niej chodzi itp. Nie będzie musiała wcale niczego od razu zakupywać, nim rzeczywiście się nie dowie, że tego właśnie w istocie potrzebuje…

Bo tak sobie przypuszczała, że w tym CH FORUM z pewnością nie mają żadnych otwartych opakowań choćby z tymi kabelkami właśnie. I najpierw musiałaby w ogóle zakupić, po czym oczywiście, gdyby okazało się, że to jednak nie o niego chodzi, mogłaby naturalnie zwrócić, mając ten paragon…, ale tak już stwierdziła, że to będzie jednak zbyt dużo „roboty” i fatygi dla niej, hehe :P. Zatem, tak, jak wspomniałyśmy pojechała bezpośrednio do Manhattanu.

No w każdym razie, tak właśnie pozytywnie zapamiętała obsługę tam, po ostatnim razie, jak jeszcze u nich była. I moi drodzy, ponownie pomyślała sobie, jakie to niesamowite, jak coś/ Ktoś ją dobrze jednak cały czas prowadzi! Wprawdzie, jak się później okazało, ten miły chłopak tam nie miał AŻ takiej wiedzy, bo np. poszedł wprawdzie na zaplecze i wziął kabelek, by to jeszcze raz sprawdzić, i nagle mówi: „o ładuje się„, bo ujrzał taki obrazek czerwonej baterii… i czerwone światełko również.

Mała Mi na to, że to samo pokazywało się jej w domu właśnie, jak tą ładowarkę włączyła, jednak, jak twierdziła nasza bohaterka, to czerwone światełko, które pokazało się na górze w prawym rogu, powinno być także niebieskie… Ten na to: ok, zatem skoro to nie bateria, to w takim razie trzeba z tą komórką podejść gdzieś do jakiegoś serwisu. I tak wyszukał jej takie punkty serwisowe w miarę w pobliżu. Ah tak, nie wspomniała jeszcze nasza „gwiazda” o tym, że była naturalnie bez maseczki i przy samym wejściu do tego sklepu [po całym Manhattanie chodzili oczywiście naturalnie ludki w tych maseczkach/ przyłbicach] dziewczyna ją pyta, czy ma maseczkę, a ona powiedziała, że nie ma, więc tu już otrzymała na wejściu! I musiała jeszcze tylko zdezynfekować dłonie.

Zatem następnie nasza „gwiazda” udała się jeszcze w to miejsce, które m.in. wskazał jej ten chłopak z Manhattanu i słuchajcie tak wyszła z tego centrum i sobie wędruje [a świeciło takie piękne słonko znowu, no serio! temperatura niczym najpiękniejsze lato 😊]. Także Mała Mi już taka zadowolona i uśmiechnięta tak sobie idzie, idzie i… nagle by się po prostu przewróciła, tak właśnie! Na prostej drodze! buhaha, 🤣. To była okazja, gdzie odczuła na sobie = kobieta umiejąca normalnie chodzić, co to znaczy „bruk/kostka” przy Manhattanie właśnie. Tak więc teraz już mogła to dobrze ujrzeć na własne oczy/ a raczej odczuć na sobie, [na całe szczęście się nie wyrżnęła, buhaha, bo to byłby dopiero widok!🤦‍♀️], jaką to może być trudnością, tym bardziej dla osoby na wózku inwalidzkim!

Także powędrowała do tego serwisu, a muszę Wam powiedzieć, że jakoś pomimo tego, że wciąż tak jej to jednak przeszkadzało do tej pory, że na jej brodzie było widać te 2 ślady po krostach… [A nim jeszcze w ogóle z domu wybyła, oczywiście musiała użyć choć trochę tego fluidu, a muszę Wam powiedzieć, że wcale nie czuje się z tym dobrze, wiedząc, że MUSI COŚ JESZCZE TUSZOWAĆ/ UKRYWAĆ…, co dodać trzeba i tak jakoś nie sprawia wrażenia, że tego nie widać!]. W takich momentach jednak zawsze pamięta to, aby ubrać twarz przede wszystkim w uśmiech. I tak właśnie, zaczęła się już nawet tak po prostu „sztucznie” do siebie uśmiechać i właśnie w ten sposób próbować nadać temu swojemu licu przyjemniejszy/ łagodniejszy jednak wygląd, buhaha, 😜. Bo bardzo chciała, aby choć te jej oczy wyglądały ponownie na takie bardziej „odprężone i zrelaksowane”, tak więc pomyślała: Będę siebie samą teraz przekonywać, że jestem ładna i odprężona, będę mówiła do siebie tak długo, aż może w końcu zacznę w to wierzyć.

Co może nie do końca się udało, ale idąc tak właśnie, taka ponownie wyprostowana i … muszę Wam powiedzieć, że tak od czasu do czasu zerknąwszy na siebie a to w jakiejś witrynie/ szybie/ oknie [od sklepu, czy jakiegoś nawet stojącego gdzieś tam po drodze samochodu], to uznała nasza bohaterka, że przecież ona naprawdę całkiem, całkiem wygląda. Wybaczcie, ale już po powrocie do domu, nie cyknęła nawet żadnego kolejnego zdjęcia sobie, bo zdjęła najpierw w ogóle już te swoje piękne espadryle, później jednak spojrzała na wygląd swojego pokoju, hehe i uznała, że ok. to może jednak dobrze, że je ściągnęła, bo nie miała już obecnie kompletnie siły na żadne sprzątanie 😜.

No dobrze, ale ona przecież wciąż nie zakończyła tego, jak dotarła do tego serwisu… Zatem tam już słuchajcie było to samo. Chłopak obsługujący wziął jej komórkę, bo nie zdążyła nawet dać do niej ładowarki, tylko rzekła po prostu, że przyszła po „ratunek”😉 i powiedziała, że próbowała ładować komórkę w domu, a ta w ogóle nie działa. I ten podłączył swoją i mówi to samo, co ten w Manhattanie. Mała Mi z kolei powtórzyła ponownie tą samą odpowiedź. A SŁUCHAJCIE: on na to, że jak bateria jest całkiem rozładowana to i pokazuje się taki obrazek i to „światełko’ jest czerwone i tak nawet przez pierwsze 20 minut…

Po raz pierwszy nasza bohaterka usłyszała takie rzeczy, jak widać do tej pory [pewna tego, że jest inaczej] po prostu to wciąż twierdziła, bo była przekonana o tym, że to jest prawda! Zatem ten chłopak [Michał- jak się później dowiedziała] rzekł do niej, że może zostawić tą komórkę u niego na te 20 minut i gdzieś się po prostu przejść/ może coś załatwić do tej pory. Jak się okaże, że jednak się podładowała, to znaczy, że ta jej ładowarka jest po prostu zepsuta. Tu Mała Mi już pomyślała sobie, no to byłoby choć lepiej niż miałaby teraz jeszcze wydawać „hajs” na komórkę!

I tak ją tam zostawiła, a sama wyszła… W tym momencie zastanawiała się jeszcze, czy ma coś może „załatwić”, jak już tu jest. Ale jakoś nic więcej nie przychodziło jej do głowy, zatem dojrzała tam taki bar z domowym jedzeniem, więc pomyślała, że właśnie tam sobie siądzie i może coś „przekąsi” [a wychodząc z tego serwisu było jakoś po godz. 13]. Zatem wzięła tam sobie po prostu zupkę porową [a był jeszcze rosół i chyba grochowa, albo fasolowa].

Wodę miała przy sobie w buteleczce i w dodatku wzięła ponownie ze sobą tą książkę J. Murphy`ego i tak tam siedziała i ją właśnie czytała, a żeby było zabawniej siadała chyba przy 3 różnych stolikach, buhaha 🤣: najpierw zajęła miejsce tak jakby na tarasie, jednak był on przeszklony, więc uznała, że jednak usiądzie przy tym stoliku, który znajduje się jakoś tak bezpośrednio w miejscu, gdzie żadnej szyby nie było! Po czym stwierdziła, że jest on za bardzo na słońcu… hehe 😉 Później obczaiła, że są jeszcze kolejne 2 całkiem na powietrzu [na tarasie nie przeszklonym], lecz tam są już choć parasole, które właśnie osłaniają od tego pięknie wciąż grzejącego słonka. I dokładnie tam się przesiadła. A zdążyła po raz kolejny już „spakować” ponownie to, co już wcześniej wyjęła na stolik [butelkę z wodą, jak i książkę] i zajęła tam sobie już to ostateczne miejsce. No mówię Wam takiej artystki, jak ta Mała Mi to tylko ze świecą szukać!

No dobrze, kochani, Mała Mi ponownie czuje się szczęśliwa teraz [23.IX.2020, godz. 21:08], a to jeszcze nie koniec, tej jej opowieści, dlatego, co chwilę zmienia tu muzę na dłuższą, nawet nie czytając tego ponownie od początku, hehe, a będzie Wam tu naprawdę jeszcze wieeelee donosić. Ona wprost kocha taki stan, kiedy doskonale to odczuwa, że:

Ona, słuchajcie, naprawdę KOCHA WRĘCZ TĄ KSIĄŻKĘ J. MURPHY`ego! Nie będzie tu pisała, że uczyni o niej jakiś osobny wpis, bo całkiem takiego oddzielnego to się raczej nie da! Doskonale to dostrzega, że niemal ciągle, ma w niej jakieś przykłady z własnego życia, stąd chyba właśnie dlatego jest ona dla niej tak interesująca i pozaznaczała niemal na każdej stronie coś, stąd widnieje tam tyyyyyle tych kolorowych „karteczek”, hehe. Ta książka bowiem stanowi dla Małej Mi niemal taką „Biblię”, poważnie!

Ah… muszę tu jeszcze dodać, że dzisiaj właśnie, jak przechodziła przez przejście, by udać się zjeść tą zupkę i zobaczyła przejeżdżającą przez przejście karetkę i dziewczynę, która stanęła tak na tej „wyspie”, aby ten pojazd jadący „z alarmem” przepuścić. To NAGLE Małej Mi zachciało się tak płakać! Poważnie, jak chyba jeszcze nigdy wcześniej… No ok. pamięta również, że miała podobną sytuację, jak czekała kiedyś na przystanku, wracając jeszcze z pracy jakoś… Wtedy także to odczuła, z tymże wówczas pomyślała co innego, o swoim byłym mężu, jakie to musiało być dla niego ciężkie, widząc ją samą i to, jak umieścili ją jednak w tej karetce. Lecz wtedy to była dosłownie taka sytuacja, że widziała tam również to „zdarzenie” z tymi osobami. I m.in. także mężczyznę, który właśnie „towarzyszył” jakiejś kobiecie, którą dokładnie w tej „erce” umieszczano.

Teraz widziała TYLKO SAM POJAZD, a to już wystarczyło, by tak ją pobudzić. Aż sama była zaskoczona swoją reakcją na to…

No dobrze, moi drodzy, nasza bohaterka przebrała się już w swoją piżamkę i chyba będzie się teraz kierować powolutku do spania, a słuchajcie, dziś bardzo chciałaby spróbować zasnąć bez tej tabletki! Trzymajcie wiec, proszę, za nią kciuki i przesyłajcie jej dobrą energię i dobre, pozytywne „wibracje”. Właśnie to, co teraz tutaj widzicie, bardzo dobrze chyba odzwierciedla to w jaki sposób ona powinna o sobie KAŻDEGO DNIA MYŚLEĆ!

A tu tłumaczenie na polski:

Zawsze, gdy wątpisz, jak daleko możesz jeszcze pójść/ iść/ PRZEJŚĆ/ DOJŚĆ, przypomnij sobie tylko, jak daleko już ZAszłaś. Pamiętaj o wszystkim, z czym już było dane ci się zmierzyć, o wszystkich „bitwach”, które wygrałaś i o wszystkich strachach, które udało ci się pokonać!

Photo by Anastasia Shuraeva on Pexels.com

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close